Zacznę od pewnej opowieści. Była sobie kiedyś wszechwiedząca, wszechmogąca istota. Wiedziała wszystko, znała wszystko konceptualnie. Jednak nie mogła niczego doświadczyć. Aby móc doświadczyć relacji potrzebne są co najmniej dwie osoby. A ona mogła sobie każdą relację wyobrazić i zrozumieć, ale nie mogło jej przeżyć. Aby móc zacząć doświadczać, podzieliła swój umysł na miliony istot duchowych. Te istoty zaistniały jak postaci w umyśle autora. Jednocześnie każda z nich otrzymała wolna wolę, jak i inne cechy Źródła. Te istoty duchowe to my. Dzięki nam mogła zacząć doświadczać tego wszystkiego co znała tylko konceptualnie. Aby to jeszcze bardziej urealnić stworzyła materialny wszechświat, będący niejako poligonem dla doświadczeń. Istota ta stworzyła wszelkie prawa, dzięki którym wszechświat mógł powstać i zgodnie z nimi to się zrealizowało. I tak nastąpił podział na to, co jest nietrwałe i jest manifestacją źródła i to co wieczne, czyli na naszą duchową istotę. Świat i zamieszkujące je istoty są manifestacją, a między innymi ludzkie zwierzę. Istoty duchowe dlatego wchodzą w to co jest zamanifestowane i doświadczają dla Źródła to wszystko co ono zna konceptualnie, ale doświadczyć nie może. Istota może wejść w kamień, w drzewo, w całą planetę, we wszelkie istoty żywe, by zebrać doświadczenie. A że natura nasza jest taka sama jak Źródła, którego cząstką jesteśmy, to mamy jego nieskończoną ciekawość. I jesteśmy otwarci na wszystkie doświadczenia. Wiem że dla człowieka życie np. na wózku może być tragedią, ale dla duszy to sposobność na zebranie kolejnego doświadczenia. Dla istoty duchowej takie życie to zaledwie sekunda – czy nie warto poświęcić sekundę by zebrać doświadczenie z bardzo trudnego i nieszczęśliwego życia? Planujemy, co chcemy przeżyć w kolejnych wcieleniach, ale tak naprawdę jeśli nie zaplanujemy nic, tylko będziemy po prostu żyć ludzkim życiem, też wypełnimy swój cel. Nie wybieramy sobie ludzkiego zwierzęcia, ale wybieramy rodziców, którzy maja uwarunkowania odpowiednie do naszego celu i w takim środowisku żyją. Jeśli dziecko z jakiegoś powodu się nie narodzi, czekamy spokojnie na ich kolejnego potomka. Jeśli takiego nie będzie szukamy innych rodziców. W miarę swojej wędrówki i zbierania doświadczeń rozumiemy coraz więcej, przechodzimy przez kolejne fazy. Możemy całe swoje życie spędzić nie inkarnując w świecie fizycznym, ale częściej wybieramy jednak życie w świecie materialnym. Co więcej przychodząc tu zakładamy, że będziemy się dobrze bawić. Po przejściu na drugą stronę zaczyna nam brakować prostych przyziemnych rzeczy, jak smak czekolady. Kiedy zakończymy fazę inkarnacji istniejemy w przestrzeni, w której możemy łączyć się z innymi istotami duchowymi i zastępczo przeżywamy ich wszystkie wcielania jak własne. Nanci pamięta, że kiedy przeszła na drugą stronę jej przyjaciele łączyli się z nią w jedną świadomość, by przeżyć z nią jej życie, które właśnie zakończyła. Następnym etapem jest uświadomienie sobie, że jesteśmy postaciami w umyśle Źródła i połączenie z jego świadomością. Niektórzy obawiają się, że jest to utrata swojej indywidualności – nic bardziej mylnego. Jako istoty duchowe możemy równocześnie istnieć na wielu poziomach świadomości. Istniejemy jako my, ale możemy się połączyć z inną istotą lub grupa istot, stanowiąc osobną świadomość np. kilkuosobowej grupy. Idąc tym torem, kiedy łączymy się ze świadomością Źródła, zachowujemy swoją świadomość, ale równocześnie zyskujemy świadomość całego istnienia – to musi być cudowne doświadczenie!
Inkarnując inwestujemy jedynie cząstkę swojej energii w to życie, nie przerywając swojego życia po drugiej stronie. To tak jakbyśmy cząstkę siebie uśpili. Ta uśpiona cząstka jest za zasłoną niepamięci. Nie możemy pamiętać swojej prawdziwej natury i jednocześnie realnie przezywać życia – choć niektórym zdarza się przypomnieć kim naprawdę jesteśmy, jeszcze w tym ciele. Nazywamy to oświeceniem czy iluminacją – takie osoby mogą nas wiele nauczyć.
Często mówimy, że gdyby Bóg istniał, nie dopuścił by do wojen czy innych nieszczęść. Wołamy – gdzie był wtedy Bóg? Bardzo ładnie wyjaśnił to Neal Donald Walsch w Rozmowach z Bogiem. Ponieważ piszę z pamięci, nie zacytuje dokładnie, ale sens wypowiedzi był mniej więcej taki: czy jeśli umieściłeś swoje dzieci w piaskownicy, zadbałeś o to by były bezpieczne, ma dla ciebie znaczenia w co się bawią? Jeśli masz pewność, że im się nic nie może stać, mogą bawić się we wszystko, w co zapragną. Oczywiście z punktu widzenia ludzi wojna to wielka tragedia, niezaprzeczalnie, ale z perspektywy istoty duchowej, z perspektywy gracza, to tylko sekunda zainwestowana w zebranie kolejnego doświadczenia.
Naturą Źródła jest bezwarunkowa miłość. W jego naturze nie ma dualizmy dobra i zła – aby tego doświadczyć musimy wejść w świat materialny. Ktoś kiedyś ładnie to określił: Jeśli chcesz zrobić sobie przerwę od wiecznego błogostanu, przychodzisz do świata materialnego. Ponieważ wszystko istnieje w Źródle – relacja między nami i nim jest taka, jak między kroplą wody a oceanem. Mamy taką samą naturę, ale na mniejsza skalę. Dlatego tak jak i ono mamy dar manifestacji naszej rzeczywistości, tylko nie umiemy z niego świadomie korzystać. Oczywiście pisząc my, mam na myśli duchowe istoty, którymi jesteśmy, ludzkie zwierzę tego nie potrafi. Ale żyjemy tu jako drużyna, więc do pewnych darów też możemy mieć świadomy dostęp, ale to już na inną opowieść…
Iza Kalinowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz