Chciałabym w tym wpisie trochę uporządkować, jak to wygląda -
oczywiście z mojego punktu widzenia. Przede wszystkim czy termin wibracje jest
odpowiedni? Z jednej strony tak, z innej nie koniecznie. Jednak chyba nie ma to
znaczenia, czy tak naprawdę energia wibruje czy jest to inne zjawisko, tak
długo jak jest to termin zrozumiały dla większości. Bazuje on na fizycznym
zachowaniu fali, czyli analogii zrozumiałej dla umysłu – im wyższe wibracje
fali tym krótszy okres, czyli robi się gęściej, im wibracje wolniejsze tym
rzadziej… Mam wrażenie, że tu to często stosowane porównanie jest raczej
odwrotnością fizyczności – ale znowu jest to kwestia interpretacji. Ustalmy
zatem jakimi pojęciami się posługujemy i o czym naprawdę mówimy. Każdy zna
stany i emocje „unoszące”, zna też stany i emocje które „ciążą” w dół.
Zwyczajowo te pierwsze, takie jak radość, poczucie szczęścia, miłość są
kojarzone z wibracjami wysokimi, drugie natomiast z wibracjami niskimi. Są to
strach, smutek, żal, przygnębienie i wiele innych. Człowiek nie chce przeżywać
emocji z tej drugiej grupy – nie są one przyjemne, a przez to pożądane. Nie mówimy
oczywiście o przewrotności ciała bolesnego, które odczuwa pewnego rodzaju masochistyczną
przyjemność w nurzaniu się raz po raz w bolesnych wspomnieniach, co przynosi mu
paradoksalnie satysfakcję. I tu przy próbie ucieczki od tych niechcianych emocji
możemy popaść w pułapkę – możemy zepchnąć je w podświadomość, udając, że są nieważne
lub nie istnieją, bo przecież wybieramy wysokie wibracje. Niby wszystko się
zgadza skoro te wysokie wibracje są tak pożądane i prowadzą na wyżyny rozwoju
duchowego – ale czy na pewno? Tak długo jak zamiast rozwiązać problemy spychamy
je do swojej podświadomości, tak długo dajemy im nad sobą władzę. To jak próba
zatrzymania na chwilę oddechu – kiedy dojdziemy już do momentu granicznego
zachłannie próbujemy pochłaniać powietrze, niezależnie od wszystkiego – głównym
priorytetem jest wybrzmienie potrzeby oddychania. Podobnie emocje zepchnięte
pod powierzchnię, w najmniej spodziewanym momencie wypłyną jak napompowany balon.
Nie jesteśmy w stanie zaprzeczyć temu, co nosimy w sobie, a jeśli nawet nam to się
na jakiś czas uda, odbije się na naszym zdrowiu lub innym obszarze. Dlatego tak
ważne jest spojrzeć uczciwie na swoje wnętrze i rozpoznać, jakie nieuświadomione
siły nami kierują. W samych emocjach nie ma nic złego – są nieodłączną częścią
tego istnienia, ważniejsze jest co z nimi zrobimy. W moim rozumieniu wysokie
wibracje wiążą się z wysoką świadomością, a niskie z jej brakiem. Im bardziej jesteśmy
świadomi, tym mamy większą umiejętność spojrzenia na swoje wnętrze z większym
poczuciem akceptacji i zrozumienia, pozwalając wybrzmieć tym emocjom w sposób
mądry. Mądry – czyli bez obwiniania innych czy przelewania na nich swojego
napięcia. Mądry czyli z wyrozumiałością i miłością do siebie samych, bez obwiniania
siebie lub innych za nasz stan. To tak jakby przynieść wysokie wibracje, na te „nisko
wibracyjne” stany – można mieć w sobie tak naprawdę wysokie wibracje – wysoką świadomość
– jednocześnie uznając i pozwalając wybrzmieć echem tym niskim emocjom.
Niestety żyjemy w świecie dalekim od ideału, wśród nieświadomych ludzi więc
naturalnym jest, że podczas życia nagromadziliśmy również taki bagaż – nie ujmuje
to nam w żaden sposób naszej wartości. W takich warunkach funkcjonujemy.
Najmocniej się wiążemy z tym, czego się wyrzekamy. Anthony
de Mello opowiedział o tym prezentując ciekawą analogię – odtworzę ją tak jak
ją pamiętam, więc wybaczcie mi jeśli nie jest to dosłowny cytat. „Ile razy przychodzi do mnie prostytutka, chce
rozmawiać o Bogu, a ile razy przychodzi ksiądz, chce rozmawiać o seksie”.
Analogią obrazową takiej koniecznej równowagi jest drzewo.
Wyobraźcie sobie rozłożyste gałęzie dosięgające wysoko wibracyjnych wyżyn, bez
równie rozłożystego systemu korzeni. Czy takie drzewo jest stabilne? Gdyby chciało
całą uwagę włożyć w gałęzie, a zaniedbać swoje korzenie, by nie brudzić się w
ziemi, jak by skończyło?
Oczywiście nie mówimy tu o emocjach indukowanych z zewnątrz –
to trochę inna kategoria. Nasza podświadomość nie odróżnia tego co się wydarza
naprawdę, od tego co jest tylko projekcją umysłu – z takim samym lękiem
zareaguje na realne jak i istniejące tylko w naszej głowie niebezpieczeństwo –
może jedynie z mniejszym nasileniem. Dlatego tak ważne jest nie zaśmiecanie
umysłu narracją budującą jedynie strach i przygnębienie, płynącą np. z mediów
masowych. Ale dobrą rzeczą jest to, że z zewnątrz można zaindukować również te „wysoko
wibracyjne” emocje. Emocje wynikają z naszych myśli, a o czym myślimy to może
być nasz wybór. Dlatego zamiast oglądać po raz kolejny te wszystkie
nieszczęścia dziejące się na świecie, wybierzmy jakąś opowieść pełną mądrego
śmiechu czy miłości.
Nie znaczy to, że nie powinniśmy wiedzieć co się dzieje na świecie,
ale informacja to jedno, a to w jaki sposób jest podana to zupełnie inna
historia. Czym innym jest gromadzenie zapasów ze strachu, a czym innym z
mądrości. Na każdą wiadomość można zareagować na wiele sposobów – to my
wybieramy, jeśli jesteśmy świadomi – jak zareagujemy. Patrząc na to od strony biologii
– w mózgu utrwalają się ścieżki neuronowe które najczęściej powtarzamy –
wypracujmy sobie zatem nowe ścieżki pozytywnych reakcji na rzeczywistość. A uwierzcie,
naprawdę we wszystkim można odnaleźć dobre strony.
Podsumowując – dla mnie wysokie wibracje wynikają z wysokiej świadomości i są z nią nierozłączne. Tylko wysoka świadomość pozwala na spojrzenie na swoje traumy z wystarczającą miłością, aby stworzyć warunki, w których mogą się uleczyć.
Iza Kalinowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz