W moim rozumieniu to co Eckhart Tolle nazywa ego, umysłem, formą odpowiada temu co Nanci Danison nazywa ludzkim zwierzęciem. Ludzkie zwierzę, czyli to co zamanifestowane, a nie to co nieprzejawione czyli część Źródła, Istota Światła. Przyszliśmy tu z amnezją co do swojej prawdziwej natury dlatego wydaje nam się, że ludzkie zwierzę to jedyne czym jesteśmy. Nie mamy bezpośredniego, doświadczalnego dostępu do swojej duchowej części, choć tak naprawdę moglibyśmy mieć. Przynajmniej niewielu z nas ma. Ponieważ nasza istota wymyka się konceptualnemu zrozumieniu, łatwiej jest powiedzieć czym nie jest, niż czym jest. Rupert Spira używa ciekawej analogii porównując to co nazywam duszą do ekranu a formę do wyświetlanego na niej filmu. Film nie istnieje bez ekranu, ale ekran nie jest jego częścią, jest tłem na którym dzieje się film. Po zakończeniu filmu ekran trwa dalej i można wyświetlić na nim kolejny film.
Dlaczego świadomość identyfikacji z formą jest tak ważna? Identyfikacja z formą odpowiada za większość, jak nie za wszystkie problemy w naszym życiu. Jak mówią buddyści jest źródłem cierpienia. Ponieważ nie zdajemy sobie sprawy, że nie jesteśmy naszym umysłem, wydaje nam się, że jesteśmy tylko swoimi myślami. Identyfikujemy się z nimi całkowicie. Myślę, więc jestem. Wydaje nam się, że kiedy przestaniemy myśleć, przestaniemy istnieć. Pamiętam wspomnienia Jill Bolte Taylor, która straciła funkcjonowanie lewej półkuli mózgu, a co za tym idzie zdolność używania języka, w wyniku udaru. Pięknie opowiada o tym, jak zmieniła się jej percepcja rzeczywistości. Zatraciła poczucie granic, gdzie kończy się ona a zaczyna świat zewnętrzny. Była olbrzymia, była wszędzie. Nie rozumiała świata wokół, ale czuła energię ludzi. Czuła kto jest dobrem, kto ma do niej szacunek, a kto traktuje ją jakby jej w ciele nie było, albo była dzieckiem. Nie wiedziała kim jest jej matka, ale czuła jej miłość.
Naszą prawdziwą naturą jest duchowa istota, będąca świadkiem tego wszystkiego co się w nas i wokół dzieje. Umysł nami steruje, a my zupełnie nie mamy o tym pojęcia, dopóki nie zaczniemy go obserwować. Umysł ludzki ma wiele cech wspólnych, które powodują naszą reaktywność. Chciałabym przejrzeć po krótce jakie to są cechy.
Pierwszą cechą jest to, że prowadzimy wieczny wewnętrzny dialog bądź monolog. Niektórzy są w niego zaangażowani do tego stopnia, że nawet idąc ulicą mówią sami do siebie. Ludzie zwracają na to uwagę i myślą czasem, że to szaleństwo. Nie zdają sobie nawet sprawy, że sami robią to samo, ale po cichu. Aby usłyszeć nasz wewnętrzny monolog trzeba skierować świadomie na niego uwagę – jest on tak mimowolny, że najczęściej nie mamy nawet pojęcia, ze nie potrafimy przestać myśleć. Nasze myśli z kolei są źródłem naszych emocji – te są łatwiejsze do zidentyfikowania, bo odczuwamy je fizycznie w ciele. Ale bardzo często nie mamy świadomości czemu czujemy się przygnębieni, albo czemu czujemy lęk. Kiedy zaczynamy się wsłuchiwać okazuje się, że nasz umysł nas krytykuje – całkiem nawykowo, powtarzając słowa które np. często słyszeliśmy w dzieciństwie. Ale nie wsłuchując się w niego czujemy tyko przygnębienie, nie rozumiejąc skąd pochodzi. Możemy też czuć wieczną złość, która wynika z powtarzanej jak mantra historii jak niesprawiedliwie zostaliśmy potraktowani… miesiąc wcześniej, albo w dzieciństwie. I tu przechodzimy do kolejnej cechy naszego ego. Nasz umysł wiecznie żyje w przeszłości albo przyszłości a przegapia jedyną prawdziwą chwilę jak jest – tu i teraz. Przeszłość i przyszłość nie istnieje realnie, jest tylko konceptem w naszej głowie. Nie możesz znaleźć się w przeszłości, możesz jedynie odtworzyć ją na ekranie umysłu. Podobnie nie możesz znaleźć się w przyszłości, możesz sobie ją jedynie wyobrazić. Kiedy przeszłość miała miejsce, albo przyszłość zaistnieje, będzie to tu i teraz. Tylko bieżący moment istnieje realnie. Natomiast my całkowicie go przegapiamy zanurzeni w swoich myślach o przeszłości, którą rozpamiętujemy albo przyszłości którą sobie wyobrażamy. Żyjemy często nieobecni. O ile przeszłość już się wydarzyła więc ma określony kształt o tyle przyszłość dopiero przed nami, zatem często się o nią martwimy. Zmartwienie jest odzwierciedleniem lęku, który generujemy wyobrażając sobie przyszłość w złych barwach. Jest niepotrzebne bo opiera się na nieistniejących przesłankach – na projekcji w naszej głowie. Generujemy lęk dotyczący wydarzeń, które się nie wydarzyły i mogą się w ogóle nie zdarzyć. Życie może się potoczyć zupełnie inaczej. Ale nasz lęk jest tak realny, jakby te zdarzenia naprawdę miały miejsce tu i teraz. Podobnie, kiedy wracamy do zdarzeń z przeszłości umysł wywołuje w ciele emocje takie, jakby to zdarzenie miało miejsce tu i teraz. Odtwarzamy nieprzyjemną sytuację raz za razem. Nie potrafimy odpuścić pewnych spraw i iść dalej. Jest to dla umysłu bardzo typowe. Jak mawia Tolle – to szalone, ale normalne. Mimo że są to tylko nasze myśli, zupełnie nieświadome, kiedy się w nie nie wsłuchujemy, to mają na nas ogromy wpływ. Nasze życie w przeszłości i przyszłości powoduje, że czujemy się źle pomimo że tu i teraz nie dzieje się nic, co byłoby przyczyna takiego stanu. Siedzimy na kanapie a nasze ciało przeżywa emocje kłótni, która miała miejsce wczoraj albo niepowodzenia na egzaminie, który ma się odbyć jutro.
Przejdę do konceptu, który Tolle nazwał ciałem bolesnym. To kolejny element wspólny dla wszystkich. Na potrzeby rozważań załóżmy, że w naszym ciele istnieje niezależna istota która żywi się bólem. Ból i negatywne emocje to jego siła napędowa, z niego czerpie energię. Może to być jej ból, ale również dąży do wywołania bólu w innych. Kiedy wywołuje u innej istoty reakcję emocjonalną, karmi się nią, jak i emocjami, które wywołała u swojego żywiciela. Bez pożywienia nie może istnieć. Dlatego raz za razem budzi się i domaga karmienia. Wystarczy, że przypomnimy sobie nieprzyjemne wydarzenie sprzed tygodnia, miesiąca, roku i już nasze emocje są takie jak miały miejsce wtedy. Czując je wywołujemy kłótnie z bliska osobą, by je jeszcze spotęgować. Ciało bolesne karmi się i wiecznie chce więcej. Taka energia jest typowa dla ludzkiego umysłu. Bardzo często powracamy do przykrych wydarzeń, lub martwimy się o przyszłość i to budzi nasze ciało bolesne, które przejmuje nad nami kontrolę. Oczywiście nie jest osobną autonomiczną istotą, ale zachowujemy się tak jakby było to od nas niezależne. I dopóki nie mamy świadomości faktycznie nie jest. Wszystko co nieuświadomione kontroluje nasze życie, jesteśmy jak marionetki sterowane naszym umysłem. Ciało bolesne ma duży pęd, więc nie łatwo je wyhamować kiedy się rozpędzi. A potrafi się rozpędzić po jednej myśli, czy słowie wywołującym wspomnienia. U osób relatywnie szczęśliwych może być uśpione przez 90% czasu i budzić się tylko czasami, u osób bardzo nieszczęśliwych może być aktywne blisko 100% czasu.
Kolejnym wspólnym elementem jest poczucie nieusatysfakcjonowania. Umysł musi wiecznie gonić, wiecznie zdobywać, wiecznie osiągać. Robi to by odwrócić uwagę od naszego wewnętrznego bólu. Kiedy osiągniemy już swój cel, czujemy satysfakcję. Przez dwa tygodnie, czy dwa dni. Po tym czasie zaczynamy odczuwać ponownie pustkę i niepokój, wewnętrzne ssanie, które wypełniamy pogonią za następnym osiągnięciem. I jest to wieczna pogoń. Umysł nie może spocząć na laurach. Wydaje mu się, że kiedy osiągnie swój cel będzie kompletny. I tak jest, ale tylko na chwilę. Nie jest to trwałe uczucie.
Umysł nie zdaje sobie też sprawy, że to nie zdarzenia, które nas spotykają powodują nasze cierpienie, a znaczenie jakie im nadajemy. To że stoisz w korku nie musi być powodem irytacji. Ty będziesz z tego powodu zdenerwowany a inny ucieszy się, że może w tym czasie wysłuchać audiobooka. Albo jeszcze lepiej być po prostu tu i teraz i obserwować świat. Stojąc w korku czujesz irytację, bo wydaje ci się, że marnujesz czas. A przecież gdybyś nie stał w korku czy kolejce, stałbyś gdzie indziej.
Kolejną wspólną cecha jest identyfikacja ze swoimi poglądami. Bronimy sowich poglądów jakbyśmy bronili własnego życia. Budzą się w nas emocje jakby to ktoś nas negował, a nie tylko nasze spojrzenie na pewne sprawy. A przecież każdy może mieć inne spojrzenie i to, że ma inne poglądy nie znaczy, że neguje to kim jesteśmy. Dlatego dyskusje o polityce czy religii potrafią bardzo podgrzać atmosferę.
Ciało bolesne, poczucie braku kompletności ma swoje źródło w iluzji bycia oddzielonym. Czujemy wewnętrzną tęsknotę za naszym naturalnym stanem połącznia ze źródłem, który pamiętamy jak przez mgłę. Czujemy ból rozdzielenia choć tak naprawdę wszyscy jesteśmy jednością. Ta iluzja rozdzielenia na którą się zdecydowaliśmy przychodząc tu, może zostać rozwiana. W każdym z nas jest wewnętrzny wymiar, który czuje tą jedność, ale jest przez nas zapomniany i pozostaje jedynie tęsknota za tym stanem i cierpienie związane z jego brakiem. Ale można go świadomie odkryć będąc tu, na Ziemi. Nie musimy czekać na śmierć by ponownie poczuć połączenie ze Źródłem i całym istnieniem. Kluczem jest świadomość, bycie obserwatorem swojego umysłu i jego poczynań. Obserwacja emocji w ciele. Prostym sposobem by przestać choć na chwilę myśleć jest skierowanie uwagi na swoje ciało wewnętrzne. Poczucie energii w dłoniach, stopach, w całym ciele. Kiedy kierujesz tam uwagę, czujesz jakby mrowienie, czujesz obecność. Kierując uwagę na swoje wewnętrzne ciało nie możemy jednocześnie myśleć. Innym sposobem na odzyskanie tego duchowego wymiaru jest medytacja, która nie jest niczym więcej niż obserwacja własnego umysłu. Są też pewnie inne sposoby by poczuć ten wymiar w sobie, stać się choć na chwile ekranem na którym wyświetlane jest nasze życie. Okazją do tego są aktywności które angażują ciało, ale nie wymagają dużego zaangażowania umysłu, jak bieganie, zmywanie czy odkurzanie. Dla mnie najważniejsza jest świadomość i obserwacja siebie bez oceniania. Obserwowanie co się w naszym umyśle i ciele dzieje powoduje, że przestajemy być reaktywni, przestajemy być miotani emocjami, które sami w sobie generujemy niekontrolowanymi myślami.
Iza
Kalinowska