Myślę, że zjawisko o którym piszę ma rożne nazwy, zależnie
od tego jakim systemem się posługujemy. Być może można to nazwać nadduszą, egregorem,
może można powiedzieć, że wszystko jest połączone, pewnie różne systemy religijne
mają również na to swoje określenia. Do mnie już dawno przyległ termin pola
morficzne, wprowadzony przez brytyjskiego biologa Ruperta Sheldrake’a. Dlatego
tym terminem będę się dalej posługiwać, by nie uszczknąć nic znaczeniu innych
terminów, które być może mają szersze znaczenie niż to, o czym chcę dziś
napisać.
W dużym skrócie Rupert odnosił się do obserwacji stada szpaków,
czy ławicy ryb – wielu osobników, które w pewnych sytuacjach zachowują się jak
jeden połączony organizm – synchronicznie wykonując zwroty w tym samym momencie,
tworząc piękne widowisko dające wrażenie, jakby były jednym eterycznym
organizmem. Zwrócił on uwagę, że taki stopień synchronizacji nie może się
opierać na działaniu zmysłów, musi istnieć coś jeszcze, co pozwala im dokonywać
tak precyzyjnych i płynnych operacji synchronicznie, jakby były jednością.
Idąc dalej tym tropem, zwrócił uwagę na szczury w laboratoriach.
Zaobserwowano niewytłumaczalne naukowo zjawisko – jeśli w jednym z laboratoriów
przedstawiono szczurowi nowy układ labiryntu do przejścia, każdy kolejny szczur
pokonywał taki labirynt szybciej niż poprzedni – tak jakby już rozpoznawał
drogę. Można pomyśleć o śladach zapachowych, ale co ciekawsze miało to miejsce
nawet wtedy, gdy w dowolnym innym miejscu na świecie prezentowano innemu
zwierzęciu labirynt o takim samym układzie. Nie jest to wytłumaczalne naukowo
inaczej jak zbieg okoliczności, choć statystyka jasno pokazuje, że nie jest to zależność
przypadkowa.
Z własnych obserwacji zauważyłam też dość dawno jak działa
nowy trend, czy moda. Nie jestem obserwatorem social mediów, wszędzie gdzie
mogę mam zablokowane reklamy, nie mam również telewizora. Niemniej jednak
często zdarza mi się zauważyć, że jakaś rzecz, ubiór, wystrój wnętrz mi się podoba
i mnie przyciąga, a po jakimś czasie ze zdumieniem odkrywam, że właśnie staje
się on nowym trendem. Tak jakby informacja, że coś jest atrakcyjne była
zapisana gdzieś w sposób eteryczny, a ja ją podświadomie odebrałam.
I o tym mówi teoria pól morficznych – zakłada że wszystko co
zaistnieje w przestrzeni jest informacją, która się odkłada i staje się łatwiej
dostępna dla innych. Rupert nawet żartował z synem, że pisząc maturę powinien zacząć
od ostatniego pytania a potem dopiero z opóźnieniem wrócić do pierwszego i
kolejnych, aby ułatwić sobie ich rozwiązanie sięgając po informację do pola
morficznego tworzonego przez pozostałych piszących.
Pomyślmy jakie są implikacje takiego zjawiska. Może być ono
wykorzystane w sposób zarówno negatywny jak i pozytywny. Przykładem dla mnie
było rozpoczęcie pandemii – jak wspomniałam nie mam telewizora czy radia, więc byłam
całkowicie nieświadoma skali zjawiska jaką malują media, ale w powietrzu
wyczuwało się przemożny strach. Chwilę zajęło mi zorientowanie się z czym on
się wiąże i że pomimo że mnie wciągnął jako lęk o nieznanej wtedy dla mnie
przyczynie, nie jest on mój. Ale to samo zjawisko działa również w swojej
wersji pozytywnej. Pamiętam podniosły nastrój
dnia młodzieży, przed laty, kiedy panująca wśród pielgrzymów miłość i euforia
porywała uczestników swoją energią, ciężko jej było nie odczuwać w tłumie,
nawet nie podzielając ich poglądów religijnych. To nie religia dawała ten napęd
ale właśnie stan umysłu pielgrzymów i ich wewnętrzny stan w tym momencie
ukierunkowany na miłość.
Pomyślmy jak pokierować swoim życiem wiedząc o tym zjawisku.
Spójrzmy co robią media – czy jest choć jedna telewizja, która przynosi tylko
dobre wiadomości? Ludzie którzy bezkrytycznie karmią się wiadomościami, nawet
nie zdają sobie sprawy jak bardzo karmią się strachem i jak wiele strachu
wpuszczają do wspólnej przestrzeni samym kierowaniem swojej uwagi na takie informacje,
nie mówiąc już o budowaniu wiary, że świat nieuchronnie zbliża się ku upadkowi.
Może nie wszyscy to zaakceptują, ale ja całe życie przekonuję się jak potężna
jest siła naszych myśli. Oprócz tego, że wpływa mocno na nas samych, to generuje
energię, która potrafi albo komuś zaszkodzić, albo przeciwnie pokierować sprawy
na dobre tory. Pamiętam relację jednej z
osób po śmierci klinicznej, wspominała ona o pewnej pielęgniarce, z którą
pracowała – nie lubiła jej, uważała ją za osobę nieczułą i nieprzyjemną. Nie
kierowała w jej stronę żadnych uwag, a jedynie niepozytywne, oceniające myśli.
W trakcie przeglądu życia zobaczyła historię tej kobiety i zrozumiała, że po
tym co ona przeszła to że teraz jest pielęgniarką i pomaga innym jest bardzo
dużym osiągnięciem. Spojrzała na nią zupełnie inaczej, wręcz z podziwem, że
podniosła się tak dobrze ze swojej historii, ale zwróciła również uwagę, że jej
niepozytywne myśli, były dodatkowym czynnikiem, który tej kobiecie to zadanie
utrudniały i dodatkowo ciążyły – pomimo, że nigdy ich nie wyrażała głośno. Biorąc
pod uwagę, że same myśli mają moc wsparcia jak i niszczenia zwróćmy uwagę na higienę
myśli i co umieszczamy w polu – czy jest to zgodne z tym jaki chcemy mieć
świat?
Skąd tytuł wpisu? To nawiązanie do słów Mahatmy Gandhi: "Bądź
zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie." Chcemy pokoju a nie wojny – a jaką
energię wprowadzamy w pole wysyłając gniewne myśli w stronę tych, którzy te
wojny rozpętują. Paradoksalnie, pomimo słusznego oburzenia, generujemy więcej
energii wojny niż pokoju. Wiem że wydaje się to absurdalne – mam nie patrzeć i
nie budzić w sobie gniewu na to co wyczyniają w świecie tylko koncentrować się
na pięknie i miłości? Czy to nie jest hipokryzja?
Nie mówię o przyklaskiwaniu temu co się dzieje albo
odwracaniu wzroku – wszystko musi być w zgodzie ze swoim wnętrzem, ale to co
się dzieje – dzieje się niezależnie czy dodatkowo skierujemy na to swoją złość,
czy może połączymy się w modlitwach za ofiary ze współczuciem i miłością. Smutne
jest co wyprawia człowiek, na co sobie pozwala i jak daleko odszedł od swojej
natury, ale zasilanie tego swoimi negatywnymi emocjami nie pomaga a tylko karmi
demony wojny. Pielęgnując w sobie miłość, pokój, empatię i pomocność na co
dzień może zaszczepimy to w naszym otoczeniu, a o ile jeden człowiek może
działać w skali lokalnej, to cała społeczność ma już większy impakt i może stopniowo
obudzą się kolejne społeczności i kolejne aż do momentu kiedy w polu taka
energia zacznie przeważać i pociągnie za sobą cały świat. Może to tylko
marzenie, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Człowiek czasem jest tak
zmanipulowany, że wydaje mu się, że jego obowiązkiem jest zabijanie innych w
obronie kraju, religii, czy innej wartości – a przecież gdyby się wszyscy
obudzili i powiedzieli – nie biorę w tym udziału, nie byłoby wojen. Bo kto by
wtedy walczył?
Wracając do tematu –
jest to jeden z wielu powodów by dbać o swój wewnętrzny stan – nie dość, że nie
budząc w sobie negatywnych emocji do innych sami mamy dużo lepsze samopoczucie,
to tak naprawdę realnie powodujemy, że świat stanie się lepszym miejscem, nie
umieszczając w polu większej liczby złych emocji. Zbadajmy wszystkie programy
jakie siedzą w naszych umysłach i sterują nieświadomie naszym postepowaniem, bo
to pierwszy krok do wolności i fascynująca podróż w głąb siebie. Cały świat
jest lustrem, które pokazuje nam co mamy jeszcze w sobie do przepracowania. Zamiast
wkurzać się na sąsiadkę, czemu jest taka bezczelna poszukajmy jaka jej cecha
budzi w nas takie emocje i czy przypadkiem nie zabraniamy sobie tego, co ona
robi a może byśmy chcieli? Bo nauczono nas, że tak nie wypada, że dziewczynki tak
się nie zachowują, albo wpojono inny program. Zamiast złości wyślijmy jej
wdzięczność za pokazanie nam co mamy jeszcze do przepracowania i korzystajmy ze
wskazówek wszechświata. A znajdziemy je na każdym kroku i tylko od nas zależy w
jaką stronę pójdziemy na nie trafiając – to jest nasz wybór i nasza
odpowiedzialność.
Iza Kalinowska