Pod
prószącymi latarniami,
Ja wlokę
cień, cień wlecze mnie,
Kałuże lśnią
nam pod nogami”
- Jacek
Kaczmarski – Wędrówka z cieniem -
Od jakiegoś czasu
zajmuję się tematem własnego cienia, ale dopiero teraz zebrałam się by się
swoimi przemyśleniami w tym temacie podzielić. Od razu w głowie pojawiły mi się
słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego, więc te cztery wersy potraktuje jako cytat
przewodni, choć piosenka nie odnosi się stricte do tematyki cienia, ale zawarta
w niej metafora dobrze ilustruje wpływ cienia na nasze życie. Jest to temat
stary jak ludzkość, choć do współczesnej psychologii wprowadził go jeśli dobrze
się orientuję Carl Gustaw Jung. On wprowadził termin cień, który moim zdaniem jest
dość adekwatny i rozpoznawalny, więc będą się nim posługiwać. Czym ten cień
jest? Cień jest wszystkim co zepchnęliśmy do podświadomości. Jest niechcianą i
nieakceptowaną przez nas częścią naszej osobowości – tak bardzo niechcianą, że
wydaje nam się że jej w ogóle nie ma. Pojawia się pytanie, dlaczego odrzuciliśmy
części nas samych i schowaliśmy głęboko w cieniu? Przyczyny mogą być różne, ale
zazwyczaj sprowadza się to do tego że uwierzyliśmy w pewne prawdy o sobie które
do końca prawdziwe nie są. Niestety nie żyjemy w świecie idealnym i jesteśmy otoczeni
przez ludzi który również wędrują ze swoim cieniem. Ci ludzie od początku
naszego życia przekazują nam te „prawdy” o nas samych, często rzutując własne
cienie na nas. Od dziecka słyszymy prawdy takie jak: „chłopaki nie płaczą”, „taka
ładna dziewczynka a tak brzydko się złości”, „dzieci i ryby głosu nie mają” i
wiele innych. Przychodząc tu uczymy się co to znaczy być człowiekiem i wszystko
co do nas mówią dorośli, którzy wiedzą, przyjmujemy jako prawdę o sobie i tak
zaczynamy budować swój cień. Uczymy się, że złość, płacz, czasem pewność siebie
czy inne cechy są niepożądane. Ponieważ każdemu dziecku zależy by spełnić oczekiwania
rodziców, bo przecież odrzucenie przez nich to niechybna śmierć, wszystkim tym
niepożądanym cechom i emocjom stopniowo zaprzeczamy. Potem wychodzimy dalej do
społeczeństwa gdzie następuje dalsze kształtowanie – w systemie edukacji, przez
grupę rówieśników, przez którą też nie chcemy być odrzuceni, przez normy
społeczne, ale również przez spotykające nas wydarzenia i traumy. Pewne bardzo
bolesne zdarzenia również spychamy w cień bo nie jesteśmy w stanie ich
zintegrować, jako mechanizm obronny wypieramy czasem całe okresy naszego życia.
I tak budujemy swój cień praktycznie przez całe życie.
Pytanie jak
taki cień na nas wpływa? Zepchnięte do podświadomości emocje i cechy niestety
nie znikają – one nadal tam są, choć nam wydaje się, że ich się pozbyliśmy. Są
i działają ze zdwojoną siłą. Odpowiadają automatycznie, kiedy tylko pokaże się
sytuacja przypominająca o ich istnieniu i mając np. złość w cieniu wybuchamy
nagle z siłą zaskakującą nawet nas samych. Albo błahe wydarzenie powoduje u nas zupełnie nieadekwatną reakcję.
Po opadnięciu emocji jest nam wstyd za nasze zachowanie, nad którym tak
naprawdę nie mieliśmy świadomie kontroli – kontrolę przejął nasz cień.
Wszystkie nieuświadomione aspekty naszej osobowości sterują nami jak
automatami. Nie mamy wolnej woli, albo mamy ją przynajmniej ograniczoną, bo
wolna wola wymaga świadomości, a nie nieświadomych reakcji. Ale cień nadal
walczy by nie dopuścić do świadomości tych zagrzebanych głęboko aspektów –
wykorzystując mechanizmy psychologiczne na swoją obronę. Najczęściej swój cień projektujemy
na innych. My nie widzimy świata takiego jakim jest – widzimy świat taki jakimi
my jesteśmy. Mając na przykład w cieniu swoją złośliwość, widzimy że wszyscy wkoło
są wobec nas złośliwi. Po części tak jest, że trafiamy na takich ludzi, a po
części widzimy złośliwość w niewinnych wypowiedziach, wypowiedzianych z zupełnie
inną intencją. Ale widząc świat przez krzywe zwierciadło naszego cienia przypisujemy
innym nasze wyparte cechy. Przyciągamy też nieświadomie ludzi posiadających te
cechy, które wyparliśmy, bo taką energią emanujemy, a podobne energie lubią się
przyciągać, ale nie jest prawdą, że nagle otaczają nas sami złośliwi ludzie.
W cieniu
możemy też umieścić cechy, które są społecznie uznawane za pozytywne i pożądane
– mogą stanowić naszą siłę, ale zostały nam odebrane ponieważ rodzice również
mieli je w swoim cieniu i wyprojektowali to na nas. Taką cechą może być na przykład
pewność siebie, wiara we własne możliwości. Pozostajemy wtedy w niemocy a pewność
siebie osób z otoczenia odbieramy jako przesadną i niepożądaną – wręcz odczytujemy
ją jako zarozumiałość. Zakopać w cień można praktycznie wszystko zależnie od napotkanych
okoliczności, które nas ukształtowały.
Dlaczego
praca z cieniem jest tak ważna i przynosi efekty. Bardzo ładnie oddają to słowa
Anity Moorjani, która w trakcie śmierci klinicznej zrozumiała, że znacznie
ważniejsze od bycia dobrym, jest bycie sobą. Zaakceptowanie całości naszej
osobowości zwraca nam naszą wolną wolę. Pozwala funkcjonować świadomie i korzystać
adekwatnie ze wszystkich cech naszej osobowości. Nie tracimy już energii na samobiczowanie,
kiedy po raz kolejny nasz cień przejmuje nad nami kontrolę, otaczający nas
świat i ludzi zaczynamy widzieć bardziej prawdziwie, ponieważ poziom naszej
samoakceptacji znacznie się podnosi dużo
łatwiej jest nam zrozumieć i zaakceptować innych. Zaczynamy żyć pełnią naszej
osobowości.
To teraz pytanie co znaczy pracować ze swoim cieniem? Opisze to w skrócie, bo wpis byłby zbyt długi gdybym chciała opisać cały proces szczegółowo. W sieci jest dużo dobrych materiałów, jeśli ktoś będzie chciał ten temat pogłębić może z nich skorzystać, podkreślę tu najważniejsze elementy. Pierwszym i podstawowym krokiem jest rozpoznanie co w naszym cieniu się znajduje. Jest to długa praca, bo wyciągamy z cienia kolejne cechy, które dają otwarcie do zobaczenia co jest pod spodem – nie jest to jednorazowy proces. Nie jesteśmy w stanie zintegrować cechy, o której nawet nie wiemy. Tu bardzo pomocni są inni ludzie – kiedy coś nas w nich drażni jest to moment by zadać sobie pytanie – co mam w sobie, co w nich widzę. Warto odwrócić pytanie, które sobie zadajemy. Jeśli w naszej głowie kłębi się pytanie – dlaczego wszyscy są dla mnie tacy złośliwi, można spytać – dlaczego ja jestem tak złośliwy dla innych? Po postawieniu takiego pytania nagle możemy zauważyć, że faktycznie nam to się zdarza i tu jest kolejny krok – nie zwalczać tego, a właśnie zaakceptować, że faktycznie tą cechę mamy. Tylko z tym co zaakceptujemy bez oceniania i potępiania siebie możemy coś dalej zrobić, poza tym jaki jest sens w odrzucaniu czegoś co i tak już jest – poprzez potępienie zepchniemy tę cechę ponownie w cień i nadal będzie kontrolować nasze życie. Taką odkrytą i dopuszczona do świadomości cechę możemy badać dalej – bo nie zawsze jest to sedno problemu. Dopóki nie dotrzemy do najgłębszej warstwy nie możemy za wiele zmienić – to co możemy zrobić, to widząc, że tą cechę mamy, powstrzymać się od reagowania zgodnie z impulsem, co na początku nie zawsze się uda. Ale dopiero kiedy zanurkujemy dalej w tą złośliwość i zadamy sobie pytanie – dlaczego – może odkryjemy, że w taki sposób bronimy się przez zranieniem i nasza złośliwość wynika z lęku – uznanie tego lęku jest kolejnym krokiem. Czasem okazuje się, że cecha którą odkryliśmy tak naprawdę jest odwrotnością tego co jest pod spodem. Zadajemy sobie pytanie – dlaczego czuję się lepszy od innych i nagle niespodziewanie w umyśle pojawia się pytanie – a dlaczego czujesz się gorszy? Poczuciem bycia ponad możemy sobie kompensować znacznie bardziej bolesne poczucie bycia gorszym. Gdzie tak naprawdę jedno i drugie jest wmówionym programem. Możemy mieć swój bardzo uduchowiony obraz – co też narzuca pewne programy. Czujemy się np. zobligowani do tego by wybaczyć wszystkim, którzy nas skrzywdzili. I próbując to zrobić utykamy w miejscu, aż nagle słyszymy krzyk swojego wewnętrznego dziecka – ale ja nie chcę jemu/jej wybaczyć! Jeśli nie damy sobie prawa do tego sprzeciwu, nie uznamy tego, że taka jest prawda o nas, nie dajemy sobie szansy dotarcia do głębszych warstw tego aspektu i prawdziwe wybaczenie wtedy w ogóle nie będzie możliwe. Dopiero po dokopaniu się do sedna każdego aspektu cienia jest możliwe jego uzdrowienie – poprzez pełną akceptację, ale również zobaczenie, że zaprogramowana prawda o sobie jaką nosimy obiektywnie prawdą nie jest, tylko projekcją problemów osób, które nam ją wprogramowały. I tak traumy toczą się z pokolenia na pokolenie. Końcowym etapem jest zawsze pełna akceptacja i ukochanie odkrytych w cieniu aspektów - pełne zrozumienie skąd się wzięły i zaakceptowanie, że przy naszej historii po prostu nie mogło być inaczej i nie ma tu niczyjej winy.
Iza Kalinowska