Do tego wpisu zainspirowała mnie historia Christiana Sundberga. Jest to bardzo ciekawa postać, na którą natknęłam się niedawno, a jest on nam w stanie pokazać kwestię wcielenia z innej perspektywy, niż do tej pory to opisywałam. Zazwyczaj skupiam się na tym co jest po tym życiu i jaka jest nasza prawdziwa natura, natomiast Christian jest w stanie opowiedzieć nam jak to wygląda przed wcieleniem i jakie motywacje nami mogły kierować, kiedy tu przyszliśmy. W wielkim skrócie jego historia jest taka, że do szóstego roku życia pamiętał on swoją prawdziwą naturę, potem ta pamięć zanikła. W wieku około 30 lat zaczął praktykę medytacyjną i po kilku miesiącach praktyk pamięć ta wróciła w sposób spontaniczny. To co mnie zawsze uderza, to że niezależnie jaką ścieżką ludzie dochodzą do wiedzy o swojej prawdziwej naturze, to wiedza ta jest zawsze spójna i ukazuje taki sam obraz. Christian pamięta moment swojego porodu, był nawet w stanie odtworzyć układ pomieszczenia w którym to miało miejsce, ustawienie sprzętów, pozycje osób temu wydarzeniu towarzyszącym, a jego matka potwierdziła, że dokładnie tak była wyposażona sala porodowa. Ale przejdźmy do początku historii.
Pamięta on jeszcze okres sprzed ziemskich inkarnacji. Zgodnie z jego opowieścią spotkał istotę, która bardzo go zafascynowała niesamowitą mocą, pięknem i wolnością jaka promieniowała. Był tak głęboko zainspirowany tym, w jaki sposób udało jej się osiągnąć to czym obecnie jest, że też chciał tego dla siebie. Wiedział, że to jest to, czym chce się stać. Komunikacja w tamtej rzeczywistości jest telepatyczna, nie oparta na słowach – energie postaci mogą się łączyć i pokazać jedne drugiej co przeżyły, czym są, co czują. Dlatego ludzki język jest bardzo ułomny w jej opisie. Ponieważ naszą prawdziwą naturą jest miłość i radość, w takiej przestrzeni nie ma miejsca na strach. Dlatego wymiana jest bardzo szczera i otwarta, możemy z każdym podzielić się tym, kim jesteśmy, bo nie mamy nic do ukrycia – bezwarunkowa miłość nie ocenia i akceptuje wszystko. Napotkana istota przekazała mu, że wybrała ścieżkę inkarnowania na Ziemi i miała jedno szczególnie ciężkie wcielenie, pełne cierpienia i długoletniego fizycznego bólu, które udało mu się zintegrować w swojej istocie. Sposób w jaki przeżył to cierpienie miał niesamowity wpływ na jego wzrost i stanie się tym, kim był. Christian postanowił zaznać tego samego. Dostał przestrogę, że jest to trudniejsze, niż cokolwiek, co do tej pory poznał, ale to go nie zraziło. Idąc dalej w opowieści przeżył wiele wcieleń, które tu pominę, aż do jednego szczególnie trudnego, pełnego strachu, gdzie umarł w wielkich męczarniach. Ten strach powodował, że działał na szkodę wielu osób, w naszych kategoriach był bardzo złym człowiekiem. Ale należy pamiętać, że duszy nie można uszkodzić, to co dzieje się na planie fizycznym jest iluzją i szkoda wyrządzona tu, nie staje się szkodą dla duszy. Jego strach był też przyczyną śmierci w straszny sposób, jak już pisałam wcześniej manifestujemy rzeczywistość zgodnie z naszymi głębokimi przekonaniami. Po tym wcieleniu dość długo nie chciał tu wracać – odpoczywał w środowisku, gdzie był pełen wolności, radości i błogostanu. Jego przewodnicy co jakiś czas pytali, czy jest gotowy na kolejne wcielenie. Kiedy zdecydował się wrócić, przechodził jak przy każdym wcieleniu przez fazę wyboru rodziców. Ponieważ jako istoty światła mamy możliwości niewyobrażalne dla nas, proces wyboru można porównać z zobaczeniem w jednym momencie milionów możliwości i zawężanie ich do najbardziej odpowiednich dla jego przyjętych celów. W tym procesie był w stanie przeżyć równocześnie te wszystkie możliwości wybranego wcielenia, poczuć je i co mogą one ze sobą przynieść. Jednak nie oznacza to determinizmu – możliwości te to potencjały, które mają dużą szansę się wydarzyć, ale ponieważ mamy wolną wolę i manifestujemy rzeczywistość w trakcie jej przeżywania, nie możemy mieć pewności, że wszystkie potencjały się zrealizują. Widział to energetycznie przez analogie do pnia drzewa, gdzie każda gałąź prezentowała potencjał zaistnienia jakiejś sytuacji. Był w stanie wszystkie gałęzie możliwości poczuć i poznać. Niektóre grube gałęzie miały dużo większą szansę na realizację, niż inne. Wg Christiana zdarza się, że pewne wydarzenia zostaną zamanifestowane inaczej niż miało to miejsce w procesie planowania życia. W wyborze życia pomagają też bardziej doświadczone istoty - przewodnicy. Znając doświadczenia i przymioty duszy, pomagają wybrać najbardziej odpowiednie wcielenie, spełniające zadanie dostarczenia żądanego doświadczenia, ale nie przeciążającego duszy. Wg Toma Campbella mało doświadczone w inkarnacji dusze mogą nie mieć określonego doświadczenia do przeżycia, samo przyjście na ten świat jest wystarczające. I podobnie widzi to Christian. Oczywiście wcielenie zaproponowane przez przewodników jest ostatecznie akceptowane przez wcielającą się duszę, nic nie jest nam narzucane.
Kiedy dokonał wyboru matki, podjął decyzję o inkarnacji. Było to dla niego bardzo ciężkie przeżycie – proces obniżania wibracji (używam tego terminu, bo jest dla wielu zrozumiały) i pojawienie się zasłony niepamięci, były bardzo trudnym przeżyciem. Utracił poczucie połączenia ze wszystkim co jest, poczucie jedności, które jest dla nas naturalne w tamtej rzeczywistości. Utracił swoją naturę radości i bezwarunkowej miłości. Dystans pomiędzy jego prawdziwą naturą a tym, czym musiał się stać by inkarnować był ogromny, przez poczucie oddzielenia pojawił się ogromny strach. Będąc już w łonie matki, kierowany tym właśnie strachem stwierdził: nie, wracam. Spowodowało to poronienie kobiety, płód nie mógł się narodzić. Kiedy to nastąpiło, nawet po tak krótkim wcieleniu przeszedł przez proces przeglądu życia. Zobaczył jak negatywnie wpłynął na życie matki i poczuł jaki żal wywołał u niej i w jaki sposób dotknęło to setki osób z jej otoczenia. Pomimo, że inkarnując miał dobre intencje, strach uniemożliwił mu ich zrealizowanie. Nie jesteśmy osądzani za nasze postepowanie, a jednocześnie ponosimy odpowiedzialność za swoje decyzje. Po tej nieudanej próbie przez pewien czas przebywał w przestrzeni, którą określił jako „treningowa”. Próbował obniżać wibracje i zapominać o prawdziwej naturze, jak to ma miejsce przy inkarnacji, po to by pokonać obezwładniający strach towarzyszący iluzji oddzielenia i zapomnienia o prawdziwej naturze. Po tym okresie wybrał kolejną matkę i kolejne wcielenie – tym razem dostał propozycję życia od przewodników, którzy wiedzieli jakie doświadczenie będzie dla niego odpowiednie i zaakceptował je. Zaakceptował też zasłonę niepamięci, będącą ograniczeniem świadomości jakie zgodziliśmy się zaadaptować, aby umożliwić nam fizyczne doświadczenia. W potencjale tego wcielenia było przeżycie traumatycznej sytuacji w wieku lat dwudziestu – jego celem nadal było zintegrowanie strachu. Zintegrowanie strachu rozumiem jako pokonanie go, życie „pomimo”, zaakceptowanie traumatycznego wydarzenia i możliwość dalszego życia wolnego od jego wpływu. Wiedział, że mierząc się ponownie ze strachem, uzyska ogromny wzrost tego kim jest, poczucia wolności i radości, przyniesie to korzyść nie tylko jemu ale i wszystkim istotom, gdyż jesteśmy jednością. Dla mnie dobrą analogią na bycie jednością jest świadomość pszczoły występująca równolegle z kolektywną świadomością całego roju, który potrafi zachowywać się jakby był jedną istotą. Inni często posługują się analogią oceanu i fal. Fale nie są oddzielne od oceanu a będąc tu wydaje im się, że każda jako istota ludzka istnieje niezależnie. Kiedy był już w łonie matki, znowu poczuł się jakby był odcięty od bycia sobą, od razu poczuł opór przed przyjęciem tej zasłony. Strach ponownie wziął górę i podjął decyzję: nie, wracam! W tym momencie uzyskał pomoc od Źródła, które na chwilę pokazało mu jego prawdziwą naturę, wszystko czym jest, odsłoniło na moment zasłonę zapomnienia i przypomniało, że zawsze tym będzie, nawet jak nie będzie tego chwilowo pamiętał. Było to bardzo kojące. Pamięta też, że to naszym wyborem jest ile będziemy pamiętać z naszej prawdziwej natury – jednak ta pamięć czyni to życie jeszcze trudniejszym. Dysonans pomiędzy naszą prawdziwą naturą a tym, czym stajemy się na chwilę jest ogromny i pamięć powoduje ogromną tęsknotę za „domem” powodując, że to i tak ciężkie doświadczenie, jest jeszcze trudniejsze.
Wspominając moment narodzenia pamięta, że przeżył szok – wszystkie bodźce ze środowiska, zimny dotyk osób które się nim zajmowały były przytłaczające. Ale jednocześnie była w nim wielka ciekawość. Nie rozumiał otoczenia, ale był jego ciekawy, zastanawiał się kim są te istoty, które się nim zajmują, czym jest jego nowe środowisko. Wyczuwał dobrą energię pielęgniarek, które się nim zajmowały. Jego ojciec opowiadał mu już w dorosłym życiu, że po narodzeniu bardzo przytomnie i z dociekliwością obserwował świat, co rzadko się zdarza u noworodków. Kiedy miał 3-4 lata pamięta, że spodziewał się, że reguły w naszym świecie są podobne do tych, które zna. Spodziewał się, że ludzie potrafią się wzajemnie wyczuwać i dzielić się sobą, własnymi emocjami. Spodziewał się, że osoby u władzy i nauczyciele, to osoby pełne mądrości i miłości. Zdziwił się, że te reguły tu nie obowiązują. Wiele lat zajęło mu nauczenie się, że na Ziemi tak to nie działa. Traumatyczne wydarzenie w wieku dwudziestu lat, które widział faktycznie miało miejsce, poświęcił wiele lat na terapie by poradzić sobie z traumą.
Oprócz poznania naszej prawdziwej natury istotnym przesłaniem od Christiana jest to, że nie jesteśmy w swoim ciele – jesteśmy świadomością, która doświadcza za pośrednictwem naszego ciała. Nasze ciało jest doświadczeniem naszej świadomości, a nie fizycznym obiektem w którym gdzieś jest umieszczona nasza dusza. I nie jest to indywidualna świadomość, jest to zbiorcze połączenie wszystkiego co jest, a my jesteśmy indywidualnymi myślami. Ale nie istniejemy w oddzieleniu, a jako kolektyw będący Źródłem wszystkiego co jest.
Być może powyższa historia oddaje dokładniej słowa Amy Call, innej osoby która zajrzała na drugą stronę, mówiącej, że trzeba dużej odwagi, by inkarnować tu na Ziemi. Do wyboru mamy też inne rzeczywistości, w każdej z nich panują inne prawa i inny stopień świadomości naszej natury jako istot światła.
Iza Kalinowska