wtorek, 19 października 2021

Zanim przyjdziemy na Ziemię

 

Zanim przyjdziemy na Ziemię - Iza Kalinowska - blog

Do tego wpisu zainspirowała mnie historia Christiana Sundberga. Jest to bardzo ciekawa postać, na którą natknęłam się niedawno, a jest on nam w stanie pokazać kwestię wcielenia z innej perspektywy, niż do tej pory to opisywałam. Zazwyczaj skupiam się na tym co jest po tym życiu i jaka jest nasza prawdziwa natura, natomiast Christian jest w stanie opowiedzieć nam jak to wygląda przed wcieleniem i jakie motywacje nami mogły kierować, kiedy tu przyszliśmy. W wielkim skrócie jego historia jest taka, że do szóstego roku życia pamiętał on swoją prawdziwą naturę, potem ta pamięć zanikła. W wieku około 30 lat zaczął praktykę medytacyjną i po kilku miesiącach praktyk pamięć ta wróciła w sposób spontaniczny. To co mnie zawsze uderza, to że niezależnie jaką ścieżką ludzie dochodzą do wiedzy o swojej prawdziwej naturze, to wiedza ta jest zawsze spójna i ukazuje taki sam obraz. Christian pamięta moment swojego porodu, był nawet w stanie odtworzyć układ pomieszczenia w którym to miało miejsce, ustawienie sprzętów, pozycje osób temu wydarzeniu towarzyszącym, a jego matka potwierdziła, że dokładnie tak była wyposażona sala porodowa. Ale przejdźmy do początku historii.

Pamięta on jeszcze okres sprzed ziemskich inkarnacji. Zgodnie z jego opowieścią spotkał istotę, która bardzo go zafascynowała niesamowitą mocą, pięknem i wolnością jaka promieniowała. Był tak głęboko zainspirowany tym, w jaki sposób udało jej się osiągnąć to czym obecnie jest, że też chciał tego dla siebie. Wiedział, że to jest to, czym chce się stać. Komunikacja w tamtej rzeczywistości jest telepatyczna, nie oparta na słowach – energie postaci mogą się łączyć i pokazać jedne drugiej co przeżyły, czym są, co czują. Dlatego ludzki język jest bardzo ułomny w jej opisie. Ponieważ naszą prawdziwą naturą jest miłość i radość, w takiej przestrzeni nie ma miejsca na strach. Dlatego wymiana jest bardzo szczera i otwarta, możemy z każdym podzielić się tym, kim jesteśmy, bo nie mamy nic do ukrycia – bezwarunkowa miłość nie ocenia i akceptuje wszystko. Napotkana istota przekazała mu, że wybrała ścieżkę inkarnowania na Ziemi i miała jedno szczególnie ciężkie wcielenie, pełne cierpienia i długoletniego fizycznego bólu, które udało mu się zintegrować w swojej istocie. Sposób w jaki przeżył to cierpienie miał niesamowity wpływ na jego wzrost i stanie się tym, kim był. Christian postanowił zaznać tego samego. Dostał przestrogę, że jest to trudniejsze, niż cokolwiek, co do tej pory poznał, ale to go nie zraziło. Idąc dalej w opowieści przeżył wiele wcieleń, które tu pominę, aż do jednego szczególnie trudnego, pełnego strachu, gdzie umarł w wielkich męczarniach. Ten strach powodował, że działał na szkodę wielu osób, w naszych kategoriach był bardzo złym człowiekiem. Ale należy pamiętać, że duszy nie można uszkodzić, to co dzieje się na planie fizycznym jest iluzją i szkoda wyrządzona tu, nie staje się szkodą dla duszy. Jego strach był też przyczyną śmierci w straszny sposób, jak już pisałam wcześniej manifestujemy rzeczywistość zgodnie z naszymi głębokimi przekonaniami. Po tym wcieleniu dość długo nie chciał tu wracać – odpoczywał w środowisku, gdzie był pełen wolności, radości i błogostanu. Jego przewodnicy co jakiś czas pytali, czy jest gotowy na kolejne wcielenie. Kiedy zdecydował się wrócić, przechodził jak przy każdym wcieleniu przez fazę wyboru rodziców. Ponieważ jako istoty światła mamy możliwości niewyobrażalne dla nas, proces wyboru można porównać z zobaczeniem w jednym momencie milionów możliwości i zawężanie ich do najbardziej odpowiednich dla jego przyjętych celów. W tym procesie był w stanie przeżyć równocześnie te wszystkie możliwości wybranego wcielenia, poczuć je i co mogą one ze sobą przynieść. Jednak nie oznacza to determinizmu – możliwości te to potencjały, które mają dużą szansę się wydarzyć, ale ponieważ mamy wolną wolę i manifestujemy rzeczywistość w trakcie jej przeżywania, nie możemy mieć pewności, że wszystkie potencjały się zrealizują. Widział to energetycznie przez analogie do pnia drzewa, gdzie każda gałąź prezentowała potencjał zaistnienia jakiejś sytuacji. Był w stanie wszystkie gałęzie możliwości poczuć i poznać. Niektóre grube gałęzie miały dużo większą szansę na realizację, niż inne. Wg Christiana zdarza się, że pewne wydarzenia zostaną zamanifestowane inaczej niż miało to miejsce w procesie planowania życia. W wyborze życia pomagają też bardziej doświadczone istoty - przewodnicy. Znając doświadczenia i przymioty duszy, pomagają wybrać najbardziej odpowiednie wcielenie, spełniające zadanie dostarczenia żądanego doświadczenia, ale nie przeciążającego duszy. Wg Toma Campbella mało doświadczone w inkarnacji dusze mogą nie mieć określonego doświadczenia do przeżycia, samo przyjście na ten świat jest wystarczające. I podobnie widzi to Christian. Oczywiście wcielenie zaproponowane przez przewodników jest ostatecznie akceptowane przez wcielającą się duszę, nic nie jest nam narzucane.  

Kiedy dokonał wyboru matki, podjął decyzję o inkarnacji. Było to dla niego bardzo ciężkie przeżycie – proces obniżania wibracji (używam tego terminu, bo jest dla wielu zrozumiały) i pojawienie się zasłony niepamięci, były bardzo trudnym przeżyciem. Utracił poczucie połączenia ze wszystkim co jest, poczucie jedności, które jest dla nas naturalne w tamtej rzeczywistości. Utracił swoją naturę radości i bezwarunkowej miłości. Dystans pomiędzy jego prawdziwą naturą a tym, czym musiał się stać by inkarnować był ogromny, przez poczucie oddzielenia pojawił się ogromny strach. Będąc już w łonie matki, kierowany tym właśnie strachem stwierdził: nie, wracam. Spowodowało to poronienie kobiety, płód nie mógł się narodzić. Kiedy to nastąpiło, nawet po tak krótkim wcieleniu przeszedł przez proces przeglądu życia. Zobaczył jak negatywnie wpłynął na życie matki i poczuł jaki żal wywołał u niej i w jaki sposób dotknęło to setki osób z jej otoczenia. Pomimo, że inkarnując miał dobre intencje, strach uniemożliwił mu ich zrealizowanie. Nie jesteśmy osądzani za nasze postepowanie, a jednocześnie ponosimy odpowiedzialność za swoje decyzje. Po tej nieudanej próbie przez pewien czas przebywał w przestrzeni, którą określił jako „treningowa”. Próbował obniżać wibracje i zapominać o prawdziwej naturze, jak to ma miejsce przy inkarnacji, po to by pokonać obezwładniający strach towarzyszący iluzji oddzielenia i zapomnienia o prawdziwej naturze. Po tym okresie wybrał kolejną matkę i kolejne wcielenie – tym razem dostał propozycję życia od przewodników, którzy wiedzieli jakie doświadczenie będzie dla niego odpowiednie i zaakceptował je. Zaakceptował też zasłonę niepamięci, będącą ograniczeniem świadomości jakie zgodziliśmy się zaadaptować, aby umożliwić nam fizyczne doświadczenia. W potencjale tego wcielenia było przeżycie traumatycznej sytuacji w wieku lat dwudziestu – jego celem nadal było zintegrowanie strachu. Zintegrowanie strachu rozumiem jako pokonanie go, życie „pomimo”, zaakceptowanie traumatycznego wydarzenia i możliwość dalszego życia wolnego od jego wpływu. Wiedział, że mierząc się ponownie ze strachem, uzyska ogromny wzrost tego kim jest, poczucia wolności i radości, przyniesie to korzyść nie tylko jemu ale i wszystkim istotom, gdyż jesteśmy jednością. Dla mnie dobrą analogią na bycie jednością jest świadomość pszczoły występująca równolegle z kolektywną świadomością całego roju, który potrafi zachowywać się jakby był jedną istotą. Inni często posługują się analogią oceanu i fal. Fale nie są oddzielne od oceanu a będąc tu wydaje im się, że każda jako istota ludzka istnieje niezależnie. Kiedy był już w łonie matki, znowu poczuł się jakby był odcięty od bycia sobą, od razu poczuł opór przed przyjęciem tej zasłony. Strach ponownie wziął górę i podjął decyzję: nie, wracam! W tym momencie uzyskał pomoc od Źródła, które na chwilę pokazało mu jego prawdziwą naturę, wszystko czym jest, odsłoniło na moment zasłonę zapomnienia i przypomniało, że zawsze tym będzie, nawet jak nie będzie tego chwilowo pamiętał. Było to bardzo kojące. Pamięta też, że to naszym wyborem jest ile będziemy pamiętać z naszej prawdziwej natury – jednak ta pamięć czyni to życie jeszcze trudniejszym. Dysonans pomiędzy naszą prawdziwą naturą a tym, czym stajemy się na chwilę jest ogromny i pamięć powoduje ogromną tęsknotę za „domem” powodując, że to i tak ciężkie doświadczenie, jest jeszcze trudniejsze.

Wspominając moment narodzenia pamięta, że przeżył szok – wszystkie bodźce ze środowiska, zimny dotyk osób które się nim zajmowały były przytłaczające. Ale jednocześnie była w nim wielka ciekawość. Nie rozumiał otoczenia, ale był jego ciekawy, zastanawiał się kim są te istoty, które się nim zajmują, czym jest jego nowe środowisko. Wyczuwał dobrą energię pielęgniarek, które się nim zajmowały. Jego ojciec opowiadał mu już w dorosłym życiu, że po narodzeniu bardzo przytomnie i z dociekliwością obserwował świat, co rzadko się zdarza u noworodków. Kiedy miał 3-4 lata pamięta, że spodziewał się, że reguły w naszym świecie są podobne do tych, które zna. Spodziewał się, że ludzie potrafią się wzajemnie wyczuwać i dzielić się sobą, własnymi emocjami. Spodziewał się, że osoby u władzy i nauczyciele, to osoby pełne mądrości i miłości. Zdziwił się, że te reguły tu nie obowiązują. Wiele lat zajęło mu nauczenie się, że na Ziemi tak to nie działa. Traumatyczne wydarzenie w wieku dwudziestu lat, które widział faktycznie miało miejsce, poświęcił wiele lat na terapie by poradzić sobie z traumą.

Oprócz poznania naszej prawdziwej natury istotnym przesłaniem od Christiana jest to, że nie jesteśmy w swoim ciele – jesteśmy świadomością, która doświadcza za pośrednictwem naszego ciała. Nasze ciało jest doświadczeniem naszej świadomości, a nie fizycznym obiektem w którym gdzieś jest umieszczona nasza dusza. I nie jest to indywidualna świadomość, jest to zbiorcze połączenie wszystkiego co jest, a my jesteśmy indywidualnymi myślami. Ale nie istniejemy w oddzieleniu, a jako kolektyw będący Źródłem wszystkiego co jest.

Być może powyższa historia oddaje dokładniej słowa Amy Call, innej osoby która zajrzała na drugą stronę, mówiącej, że trzeba dużej odwagi, by inkarnować tu na Ziemi. Do wyboru mamy też inne rzeczywistości, w każdej z nich panują inne prawa i inny stopień świadomości naszej natury jako istot światła.

Iza Kalinowska

piątek, 17 września 2021

Umysł jako przeszkoda...

 Umysł jako przeszkoda w świadomości - Iza Kalinowska - blog

Świadomości duszy nie da się ująć w słowa, bo jest ona poza koncepcjami i słowami. W pewnym momencie następuję moment Aha! I nagle widzimy swoją prawdziwą naturę – naturę obserwatora a elementem obserwacji jest nie tylko świat zewnętrzny, ale też nasz umysł – umysł ludzkiego zwierzęcia. Nie da się osiągnąć świadomości z poziomu ludzkiego zwierzęcia, podobnie jak awatar w grze nie ma dostępu do umysłu gracza. Ale można dość dużo powiedzieć o tym czym świadomość nie jest, a czym jest ludzki umysł – wiedza ta pozwala nam zrozumieć jak funkcjonujemy i co możemy obserwować, aby nagle osiągnąć ten moment olśnienia, że to nie ja a ja jestem tłem, dlatego co mój umysł wyprawia. Największe źródło cierpienia na świecie to identyfikacja z własnym umysłem. Czym się zatem nasz umysł charakteryzuje?

Pierwszą ważną rzeczą, którą warto sobie uświadomić, to że to nie my myślimy a że myślenie się w nas dzieje. Dzieje się mimowolnie, tak jak oddychanie. Wydaje ci się to niedorzeczne? To obserwuj swój umysł i spróbuj zatrzymać swoje myśli. To działa podobnie jak wstrzymanie oddechu – na chwile z dużym wysiłkiem jest to możliwe, ale po chwili źle się to kończy. W przypadku oddechu zaczynamy się dusić, w przypadku zatrzymania na siłę myśli buduje się w nas napięcie, które po chwili musi znaleźć ujście. Zawsze bawi mnie przykład podawany przez Eckharta Tollego, kiedy siadamy do medytacji nad pokojem na świecie i próbujemy powstrzymać się od myśli. Do pokoju wchodzi dziecko i czegoś od nas potrzebuje, a my obserwujemy jak na nie krzyczymy – „Nie przeszkadzaj mi, nie widzisz że medytuję nad pokojem na świecie ?!?!” Myślę, że przez działanie na siłę wbrew sobie pokój na świecie jednak się nie pomnoży… Innym argumentem, że myślenie się nam przydarza, jest obserwacja swojego umysłu – prowadzi on wieczny monolog, czasem nawet dialog, często powraca do wydarzeń z przeszłości lub martwi się o przyszłość. Jest to mimowolne, nie ma nic wspólnego z naszą wolą i bardzo często nas porywa całkowicie bez naszej świadomości.  Co możemy w takim przypadku zrobić? Obserwować co nasz umysł wyrabia i mu nie przeszkadzać. Tym obserwatorem jest świadomość duszy - gracz obserwuje interakcje ze sobą postaci w grze. Zwykła obserwacja, bez oceny, bez wpływania na tok myśli, bez włączania się w wewnętrzną narrację jako kolejny głos. Obserwacja i akceptacja tego co się w naszym umyśle dzieje pozwala nam się zdystansować do treści myśli, przestają nas one porywać, przestajemy się identyfikować z umysłem ludzkiego zwierzęcia. Taka uważność jest przydatna, pozwala siebie zrozumieć, ale również historie w naszej głowie powtarzane w świetle uważności tracą na sile, przestajemy w nie wierzyć.

Nasze emocje są pomocnym narzędziem – nawet kiedy nie do końca uświadamiamy sobie treść naszych myśli emocje są na nie reakcją. Jeśli czujemy w ciele fizycznie niepokój warto to zauważyć i zobaczyć jaka myśl do niego prowadzi. Nasza podświadomość nie rozróżnia wydarzeń, które dzieją się naprawdę od historii opowiadanych w naszej głowie. Kiedy przeżywamy ponownie i ponownie nieprzyjemną rozmowę sprzed kilku dni, czujemy takie same emocje, które czuliśmy wtedy. Podświadomość nie rozróżnia źródła wydarzeń, reaguje emocjonalnie na to co tworzymy w umyśle.

Innym istotnym elementem jest pęd naszego umysłu. Ciężkie rozpędzone ciało fizyczne nie zostanie zatrzymane w jednej sekundzie, pęd powoduje, że na wyhamowanie trzeba czasu. Podobnie jest z naszym umysłem. Nie wystarczy zauważyć, że powtarzamy sobie historie z dnia wczorajszego i powiedzieć stop. Umysł będzie do niej wracał kiedy tylko odwrócimy od tego uwagę. Znamy na pewno to uczucie kiedy wieczorem jesteśmy zmęczeni a umysł nam mówi: jeszcze jeden film na YouTube albo jeszcze tylko jeden post na FaceBooku. To też jest wyraz pędu umysłu.

Ważne jest też by uświadomić sobie, że to nie wydarzenia czynią nas nieszczęśliwymi, ale to jakie znaczenie nadajemy im w swoim umyśle. Spóźniając się na autobus denerwujemy się, że nie zdążymy. Kłócimy się z rzeczywistością, nie zdając sobie sprawy, że rzeczywistości to nie zmienia, a jedynie pogarsza nam nastrój, powoduje napięcie. A niezależnie od tego czy będziemy się denerwować, czy będziemy delektować się chwilami oczekiwania na kolejny autobus, dotrzemy do celu w tym samym czasie a w o ile lepszej formie. O ile obudzone stresem ciało bolesne nie spowoduje po drodze wypadku. Warto sobie uświadomić w takich chwilach, że za chwilę miną. Cokolwiek nas spotyka warto pomyśleć jak podpowiada Kurs cudów: to też przeminie. Niezależnie czy są to dobre czy złe chwile. 

Umysł zawsze pędzi do przodu – przegapia jedyny prawdziwy moment jaki jest – czyli teraz. Teraz jest zawsze pomijane i tylko patrzymy co będzie kolejne. Oglądając jeden film przeglądamy już menu co obejrzeć następne. Jadąc do domu w umyśle gotujemy już obiad. Będąc w pracy czekamy tylko na godzinę wyjścia. W tygodniu czekamy na weekend. Ciągle na coś czekamy a jedyna chwila jaka jest przecieka nam między palcami. Czekamy aż zacznie się nasze prawdziwe życie. Może jak zdamy dyplom? Może na emeryturze? Wiecznie czekamy aż zaczniemy żyć naprawdę. A kiedy przychodzi ta wymarzona chwila jesteśmy rozczarowani albo nie wiem co z nią zrobić. Zdany dyplom powoduje satysfakcje i poczucie spełnienia – na 2 tygodnie i znowu zaczynamy szukać co następne… Jesteśmy już na tej wyczekiwanej emeryturze i... co robić? 

Jakie jest remedium? Myślę, że jest kilka sposobów. Pierwszym podpowiadanym przez Eckharta jest skupienie na swoim ciele wewnętrznym. Próba poczucia energii w swoim ciele. Kiedy skupiasz się na dłoniach zaczynasz czuć jakby mrowienie. Można tą energię badać dalej na kolejnych elementach ciała. Umysł nie jest w stanie jednocześnie opowiadać historii w swojej głowie i skupiać się na odczuciach w ciele, wiec jest to sposób by go na chwilę wyhamować. Inną metodą jest skupienie się na oddechu – obserwowanie powietrza, które wchodzi i wychodzi z naszych płuc. Bez wpływania na rytm oddechu. Albo medytacja polegająca na obserwowaniu swoich myśli. Nie na wyciszaniu na siłę a na obserwacji co się w tym umyśle dzieje, bez identyfikacji z myślami – takie obserwowane myśli, ale nie karmione naszą energią tracą na sile.

Umysł w sposób naturalny będzie się bronił przed wyciszeniem – jak mawiał René Descartes „Myślę, wiec jestem”. To kwintesencja naszego umysłu, który boi się zniknąć w niebycie i broni swojego istnienia. Ale nie jest tak, że przestając myśleć, przestajemy być. Przykładem jest Jill Bolte Taylor, która przeżyła wylew odcinający funkcjonowanie jej lewej półkuli. Straciła zdolność posługiwania się językiem, straciła wszystkie wspomnienia, jej umysł stał się jak Tabula rasa. Ale nie straciła świadomości. Nadal miała świadomość siebie, co więcej nie wiedziała, gdzie się zaczyna a gdzie kończy. Mistyczna świadomość połączenia wszystkiego co istnieje stała się dla niej rzeczywistością. Stała się wszystkim wokół, stała się ogromna. Nie poznawała ludzi, ale czuła ich energię. Doskonale poznawała czy osoba z personelu medycznego jest troskliwa i widzi w niej człowieka, czy traktuje ją jak roślinę. Po długiej rehabilitacji i odzyskaniu sprawności pozostała jej zdolność wyboru w jakiej przestrzeni chce być, czy w przestrzeni umysłu, czy w przestrzeni duszy. Wiele innych osób, które pod wpływem wydarzeń, np. śmierci klinicznej poczuły świadomość Źródła, potrafi do niej wracać. Spontaniczne przebudzenie zdarza się rzadko. Inni dążą do niego latami, ale nigdy go nie osiągną, ale myślę że warto rozpoznać sztuczki własnego umysłu i zobaczyć, że jest cos więcej. 

Człowiek świadomy przestaje być używany przez swój umysł,  a umysł staje się tylko narzędziem – bardzo przydatnym, ale jednak to my decydujemy co jest jego treścią a nie on decyduje, co jest treścią naszego życia.

Iza Kalinowska

niedziela, 15 sierpnia 2021

Perspektywa duszy a perspektywa ludzka

Perspektywa duszy a perspektywa ludzka - Iza Kalinowska - blog

Aby uświadomić sobie jak różna i czasami wręcz nieludzka jest perspektywa duszy zacytuję fragment opowieści Natalie Sudman. Podczas prac w Iraku ich auto najechało na minę, której wybuch spowodował jej przeżycia z pogranicza śmierci. Jednym z etapów tego przeżycia było uzdrawianie jej fizycznego ciała, wraz z duchowymi przyjaciółmi, by mogła w nim dalej funkcjonować. Oto fragment jej opowieści: „Uzdrawiając ciało, próbowaliśmy różnych kombinacji i zakresów uzdrawiania, śmiejąc się z niektórych kombinacji, gdy wyobrażaliśmy sobie możliwe konsekwencje i wyzwania, które każda z nich niesie ze sobą w doświadczaniu przyszłości w tym ciele. Próbowaliśmy całkowicie oślepić moje fizyczne ciało i uważaliśmy, że jest to bardzo zabawne, wyobrażając sobie wyzwania, które prawdopodobnie napotkałabym w wyniku. Próbowaliśmy całkowicie wyleczyć moją głowę, rękę i stopę, zostawiając tylko mały odłamek w ramieniu i śmialiśmy się z tego, jak wiele osób przypisałoby tak niewielkie obrażenia szczęściu, ponieważ inni w aucie mają znacznie większe obrażenia. Próbowaliśmy pozostawić brakującą część mojej czaszki i przenieść odłamki do mózgu, aby spowodować uszkodzenie mózgu, a potem ze śmiechem patrzeć, jak trajektoria życia z tym wyzwaniem nabierała kształtu. Próbowaliśmy całkowicie usunąć moją prawą rękę i padaliśmy ze śmiechu, obserwując, jak lewą ręką próbuję nauczyć się pisać, jeść i w inny sposób prowadzić. Te wariacje na temat uzdrawiania wciąż mnie rozśmieszają, ale to nie znaczy, że uważam, że niektóre z tych sytuacji były w ogóle zabawne, jeśli chodzi o codzienne doświadczanie z fizycznej świadomości. Opisując tę ​​scenę, obawiam się, (…), niezamierzonego zminimalizowania prawdziwych emocji i trudności, które istnieją w wyniku incydentu, w którym byłam, a także innych, o których wiem, lub nieumyślne obrażenie innych, których trudności życiowe mogą być aktualne, intensywne i surowe. Emocje i fizyczne skrajności napotkane przez innych, którzy byli ze mną w ciężarówce, którzy byli w zespołach, które pomogły nam się wydostać i uratować, rodziny, których życie zostało nieodwołalnie zmienione przez tę i wiele innych podobnych sytuacji, są prawdziwe. A niektóre historie są bolesne, gdy ogląda się je z naszego fizycznego wszechświata… w końcu żyjemy obecnie z wnętrza tego fizycznego wszechświata.”

Po zapoznaniu się z tą opowieścią wiele osób może być zdumione, że nasza dusza, w naszym oczekiwaniu nasz największy sprzymierzeniec, może okazać się tak okrutna. Inny przykład pochodzi z książki Michaela Newtona Wędrówka dusz. Opisuje relacje z sesji hipnozy LBL (life between life) cofającej do okresu pomiędzy życiami. Z tej perspektywy pacjentka opowiadała o swoich przeżyciach w poprzednich wcieleniach i przyczynie dokonania swojego wyboru. Pamiętała ona swoje życie jako mężczyzna o imieniu Leth i kolejne jako Ashley. Oto jej opowieść:

„Prawie natychmiast badana znalazła się w swoim ostatnim wcieleniu, stając się sześcioletnią dziewczynką imieniem Ashley, żyjącą w Nowej Anglii w roku 1871. Mała Ashley podróżowała właśnie wypakowanym bagażami, zaprzężonym w konie powozem, kiedy nagle otworzyły się drzwi i wypadła prosto pod koła. Leżąc na bruku poczuła, jak tylne koło ciężkiego powozu miażdży jej nogi w tym samym miejscu, w którym teraz nękają ją bóle. Opisując wypadek pacjentka ponownie odczuła ostry ból powyżej kolan. Mimo wysiłków miejscowego lekarza i długotrwałego używania drewnianych kul, kości Ashley nie chciały się prawidłowo zrosnąć. Odtąd nigdy już nie mogła samodzielnie stać ani chodzić, a wadliwe krążenie powodowało puchnięcia nóg przez resztę jej niezbyt długiego życia. Ashley zmarła w roku 1912, przeżywszy życie jako pisarka i nauczycielka dzieci upośledzonych. Kiedy badana skończyła opowiadać o życiu Ashley, poprosiłem ją o powrót do świata duchowego.

Dr N. - Dlaczego przerwa między życiem w ciele silnego mężczyzny, a tym kalekiej kobiety trwała tysiąc lat?

P. - No cóż, lepiej zrozumiałam kim jestem we wcieleniach pomiędzy tymi dwoma życiami. Wolałam kalekie ciało, żeby uzyskać skupienie intelektualne.

Dr N. - Dlatego właśnie wybrałaś kalekie ciało?

P. - Tak, bo skoro nie mogłam chodzić, zaczęłam bardzo dużo czytać i uczyć się. Rozwijałam swój umysł... i słuchałam go. Nauczyłam się dobrze porozumiewać z ludźmi i zdobyłam umiejętności pisarskie, bo nic mnie nie rozpraszało. Ciągle leżałam w łóżku.

Dr N. - Czy jakaś charakterystyczna cecha twojej duszy ujawniła się zarówno w ciele wikinga Letha, jak i Ashley?

P. - Ta część mnie, która tęskni za gwałtownym wyrażaniem swoich uczuć, była w obu ciałach.

Dr N. - Chciałbym, żebyś teraz wróciła do chwili, kiedy wybierałaś ciało Ashley. Powiedz mi, co sprawiło, że wybrałaś to właśnie kalekie ciało.

P. - Wybrałam rodzinę zamieszkałą w zamożnej części Ameryki. Chciałam, żeby w tym miejscu było wiele bibliotek i żeby kochający rodzice starannie się mną opiekowali, abym mogła poświęcić się nauce. Ciągle korespondowałam z wieloma nieszczęśliwymi ludźmi i stałam się dobrą nauczycielką.

Dr N. - Co zrobiłaś jako Ashley dla tej kochającej, opiekującej się tobą rodziny?

P. - Zawsze działam na dwa sposoby - korzyści i zobowiązania. Wybrałam tę rodzinę, ponieważ ludzie ci potrzebowali takiego właśnie natężenia uczuć dla kogoś całkowicie od nich zależnego. Jako rodzina byliśmy sobie bardzo bliscy, bowiem moi rodzice czuli się bardzo samotni, zanim przyszłam na świat. Pojawiłam się późno, jako ich pierwsze dziecko, oni zaś pragnęli córki, która nie wyszłaby za mąż, bo nie chcieli być znowu samotni.

Dr N. - Czyli to był handel wymienny?

P. - Bez wątpienia.

Dr N. - Prześledźmy wobec tego tę decyzję aż do przestrzeni doboru życia, kiedy twoja dusza po raz pierwszy ujrzała życie Ashley. Czy zobaczyłaś też szczegóły tego strasznego wypadku pod kołami powozu?

P. - Oczywiście, ale to nie był wypadek - to się miało zdarzyć.

Dr N. - Kiedy już znalazłaś się na Ziemi, kto odpowiadał za to zdarzenie? Czy był to twój umysł jako duszy, czy biologiczny umysł Ashley?

P. - Działałyśmy razem. Ona miała bawić się klamką drzwi powozu... a ja z tego skorzystałam

Dr N. - Powiedz mi, co myślałaś znajdując się w przestrzeni doboru życia, kiedy zobaczyłaś scenę upadku i zranienia Ashley?

P. - Myślałam, jak można by dobrze wykorzystać to kalekie ciało. Miałam do wyboru jeszcze inne okaleczone ciała, ale wybrałam to, ponieważ chciałam mieć ograniczone możliwości poruszania się.

Dr N. - Chciałbym pozostać jeszcze przy kwestii przypadkowości. Czy mając inną duszę, nie twoją, Ashley również wypadłaby z powozu?

P. (broniąc się) - To było dobre dla nas obu...

Dr N. -To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

P. (długo milczy) -Istnieją moce przewyższające moją zdolność pojmowania jako duszy. Kiedy zobaczyłam Ashley po raz pierwszy... byłam w stanie oglądać ją beze mnie... zdrową... starszą., wiodłaby inne życie...

Dr N. - Wreszcie dochodzimy do czegoś. Twierdzisz, że gdyby Ashley rozpoczęła życie z jakąś inną duszą, mogłaby w ogóle nie wypaść z powozu?

P. - Tak... była taka możliwość... jedna z wielu... mogła też mniej ucierpieć w wypadku, poruszałaby się wówczas o kulach.

Dr N. - Czy widziałaś fizycznie zdrową Ashley żyjącą szczęśliwie bez twojej duszy?

P. - Widziałam... dorosłą kobietę... miała normalne nogi... była nieszczęśliwie związana z mężczyzną... sfrustrowana pułapką beznadziejnego życia... jej rodzice zamartwiali się... ale było jej łatwiej (głos staje się bardziej zdecydowany). Nie! Taki bieg wydarzeń nie byłby dobry dla żadnej z nas - ja byłam dla niej najlepszą duszą.

Dr N. - Czy to ty spowodowałaś wypadek, zdecydowawszy się zostać duszą Ashley?

P. - To my obie... byłyśmy w tym momencie jednością... ona była niegrzeczna, skakała po całym powozie, bawiła się klamką, chociaż matka kazała jej przestać. Potem... ja byłam gotowa i ona też...

Dr N. - Jak nieodwracalne było twoje przeznaczenie? Czy mogłaś się jeszcze wycofać z tego całego incydentu w powozie, skoro byłaś duszą Ashley?

P. (milczy) - Przyznam ci się, że miałam taką myśl, tuż zanim wypadłam. Mogłam się wycofać i wcale nie wypaść. Jakiś głos we mnie powiedział: „To wielka okazja, nie czekaj dłużej, wypadnij, przecież sama tego chciałaś - to najlepsze, co się może zdarzyć".

Dr N. - Czy ten właśnie moment był ważny?

P. - Nie chciałam, żeby Ashley była starsza.

Dr N. - A co z bólem i cierpieniem, jakie musiało znieść to dziecko?

P. - To było straszne. Katusze w pierwszych pięciu tygodniach były wręcz niewyobrażalne. Niemal postradałam życie, ale jednak jakoś zdołałam to wytrzymać, a teraz widzę, że pamięć o tym, jak Leth potrafił radzić sobie z bólem, bardzo mi w tym pomogła.

Dr N. - Czy twój wewnętrzny umysł żałował tego, co się stało, kiedy ból stawał się nie do zniesienia?

P. - Kiedy traciłam i odzyskiwałam przytomność w tym najgorszym okresie, mój umysł zaczynał stawać się silniejszy. Odzyskując panowanie nad swoim uszkodzonym ciałem, zaczęłam łatwiej znosić ból... leżąc w łóżku... kiedy doktorzy byli bezradni. Zdolność radzenia sobie z bólem, jaką w sobie rozwinęłam, przydała mi się potem, kiedy chciałam koncentrować się na swoich studiach. Mój doradca na swój subtelny sposób także mi pomagał.

Dr N. - Zyskałaś więc dużo w tym życiu, nie mogąc się samodzielnie poruszać?

P. - Tak, stałam się dobrym słuchaczem i dużo rozmyślałam. Korespondowałam z wieloma ludźmi i nauczyłam się pisać pod wpływem natchnienia. Zdobyłam umiejętność uczenia dzieci i czułam, że kieruje mną jakaś wewnętrzna siła.

A teraz postawmy sobie pytanie dlaczego dusza potrafi być tak okrutna, patrząc z ludzkiej perspektywy? Mając naturę Źródła jako istoty duchowe mamy też jego nieskończoną ciekawość. Głównym celem Źródła w naszym i zapewne innych światach jest doświadczać. Źródło chce posmakować wszelkich możliwych doświadczeń, które w świecie niematerialnym może poznać tylko konceptualnie. Czym innym jest oglądać filmy o rodeo i mieć o tym wiedzę, a czym innym jest doświadczyć jazdy na grzbiecie byka. W świecie duchowym wiele emocji czy zjawisk nie jesteśmy w stanie doświadczyć. Nie ma w nim dualizmu dobra i zła, nie ma w nim strachu, nie ma w nim oceny… Ktoś kiedyś określił to ciekawym sfomułowaniem - jeśli chcesz wziąć wakacje od wiecznego błogostanu, przychodzisz na ziemię. Dla Źródła każde doświadczenie jest cenne – zwłaszcza doświadczenie trudne, ale nie tylko, dosłownie spełnilibyśmy cel swojego istnienia jedynie doświadczając codziennego życia, nie musimy mieć żadnego innego celu – takie życie byłoby tak samo wartościowe jak każde inne. A jak spojrzeć na element, który odbieramy jako okrucieństwo z naszej perspektywy? Trzeba pamiętać, że życie ludzkie dla duszy trwa tyle, co mrugnięcie okiem. Istoty światła są wieczne, jedno ludzkie życie to dla nich króciutka chwila ich egzystencji. Czy nie szkoda byłoby Wam sekundy by przeżyć trudne życie, ale zebrać unikalne ciekawe doświadczenie? Jeśli trwałoby to tylko tyle co mrugnięcie okiem? Dla duszy takie doświadczenie jest warte przeżycia. 

Patrząc z takiej perspektywy, jeśli wszystko jest wyborem a nasze życie gromadzeniem doświadczenia, dlaczego wszechświat nie zdegraduje się całkowicie i nie podąży w kierunku całkowitego pogrążenia w nieświadomości? Myślę, że ludzkość dziś jest na takiej ścieżce, ale jest to chwilowe wahnięcie wahadła w tył przed nabraniem rozmachu w dobrym kierunku. A jaki kierunek jest dobry? Podobnie jak Eckhart Tolle jestem zdania, że idziemy w kierunku ucieleśnienia życia zgodnego z naszą duchową naturą, ale tu na planie ziemskim. Gdyby tak się stało, ludzie stali się bardziej świadomi tego kim naprawdę są i osiągnęli świadomość jedności wszystkiego co istnieje, mielibyśmy niemalże raj na ziemi. I taką nadchodzącą epokę ludzkości widziała również Nanci Danison w trakcie oglądania historii ludzkości podczas życia w zaświatach, według niej jesteśmy właśnie w okresie przejścia pomiędzy drugą a trzecią epoką ludzkości. Trzecia lepsza epoka, jest taka jak Nowa Ziemia opisywana przez Tollego. Niestety ma on przeczucie, dla mnie bardzo prawdziwe, że zanim osiągniemy wszyscy nowy poziom świadomości, jako ludzkość cofniemy się jak wahadło do okresu wielkiej nieświadomości, jaka miała miejsce przed okresem wojen światowych… Oby przejście do nowej, lepszej epoki ludzkości było dla nas jak najłagodniejsze, ale pamiętajmy – chcesz zmiany w świecie, bądź tą zmianą.

Iza Kalinowska 

sobota, 24 lipca 2021

Parę słów o wybaczaniu

Parę słów o wybaczaniu - Iza Kalinowska - blog

 

W celu rozważenia tego tematu, zainspirowana wykładami Eckcharta Tolle, posłużę się terminem karmy. Ale nie w sensie mistycznym – posłużę się nim bo jest najbardziej zbliżony do tego, co chce opisać a w dosłownym tłumaczeniu oznacza akcję i reakcję. Bardziej w moim rozumieniu opiera się na manifestacji rzeczywistości zgodnie ze swoimi przekonaniami oraz na typowej dla człowieka reaktywności. I w tym przypadku nie wybiega w życia przyszłe, nie pełni funkcji kary lub nagrody, a jedynie może być związany z wierzeniami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.

Czym jest wybaczenie? Dla mnie jest prawdziwym zrozumieniem, stanem połączenia ze swoją duchową cząstką - tylko z tego poziomu istnieje prawdziwe wybaczenie. Poczucie krzywdy istnieje na poziomie formy – ludzkiego zwierzęcia. Na tym poziomie druga forma zrobiła coś, co spowodowało, że poczuliśmy się skrzywdzeni. Tylko ludzkie zwierzę może być skrzywdzone i czuć ból wywołany przez kogoś innego, w swojej nieświadomości – dusza nie czuje się skrzywdzona. Pierwszym krokiem wybaczenia jest rozpoznanie, że był to akt nieświadomości i niezrównywanie czynu osoby, z tym kim jest. Tylko będąc w kontakcie z tą przestrzenią można poczuć wybaczenie, jako pełne zrozumienie, że wynika to z nieświadomości. Ważna jest wiedza, że każdy jest najlepszą wersją siebie – jest tym, na kogo pozwala mu jego świadomość. Trzeba widzieć, że to co inni robią Tobie wynika z tego, jak zostali uwarunkowani w życiu. I to często jest przekazywane z pokolenia na pokolenie. Traumy są przekazywane dla całych narodów czy społeczności – można je nazwać karmą narodu w rozumieniu przyczyny i skutku. A często oprawca jest tylko ofiarą okoliczności i braku świadomości jego prawdziwej natury, umożliwiającej wyrwanie się z wierzeń o sobie i świecie, wynikających z uwarunkowań.

Wybaczenie wydarza się naturalnie, po zrozumieniu, że oprócz oceny mentalnej sytuacji, często nic takiego się nie stało. Kiedy np. umawiamy się z kimś by nam pomógł, a on się nie pojawia, interpretujemy to jako zawód. On mnie zawiódł. Taka myśl generuje emocje i tworzy poczucie zranienia. A prawda jest tylko taka, że nie przyjechał nam pomóc. Kiedy twój mężczyzna zacznie się spotykać z inną kobietą (albo mężczyzną) mówimy sobie – on mnie zdradził. Sam fakt że umówił się z inną osobą jest neutralny – to historia jaką tworzymy w swojej głowie powoduje poczucie zranienia.

Patrząc na wojny globalne są one kwestią głębokiej nieświadomości, nic ponad to. Kiedy jesteś nieświadomy, porywa Cię to, tracisz kontrolę. To jest to samo pole energii, które tworzy szaleństwo ludzkiej historii. To samo pole energii jakie widzimy jako szaleństwo wiadomości podawanych w mediach. Ci wszyscy porywczy ludzie robiący te straszne rzeczy, to są ludzie wyrażający nieświadomość w wyraźniejszej formie niż my, to to samo pole energii. Świadomość, a co za tym idzie wybaczenie, pomaga odnaleźć współczucie do tych wszystkich szalonych ludzi, którzy generują tyle nieszczęść i cierpienia. To że poczujemy współczucie do tych ludzi, nie znaczy, że oni nie poczują konsekwencji swoich zachowań. Współczując nie usuwamy konsekwencji ich akcji -  karmy, stajemy się za to wolni od wciągnięcia do tego karmicznego cyklu. Akt wybaczenia nie znaczy, że ta osoba nie poniesie konsekwencji, świat jaki manifestuje osoba krzywdząca innych taką krzywdę dla niej też przyniesie. Ale wy możecie wystąpić z tego karmicznego kręgu, poprzez wybaczenie. I nie karmić tego szaleństwa dalej, nie być tego częścią. W wielu tradycjach duchowych bardzo podkreślane jest wybaczenie i nie chodzi o sztuczne wybaczenie – Ok wybaczam ci. To nie jest głębokie, umysł próbuje wybaczyć, ale możesz wybaczyć tylko gdy zrozumiesz, że wszelkie reakcje wnikają z ludzkiej nieświadomości. Tak jak Jezus na krzyżu powiedział: wybaczcie im bo nie wiedzą co czynią. To stwierdzenie może być użyte do wszelkich aktów przemocy przeciw ludziom czy innym formom życia. Wybaczcie, bo nie wiedzą co czynią – są nieświadomi. Prawo karmy nadal działa, ale bez was, którzy wybaczeniem się z niego wyłączyliście.

Można to uleganie karmie zobaczyć podczas oglądania filmu, który manipuluje emocjami. Na początku buduje się napięcie przez pokazanie bardzo złej osoby, zabijającej czy krzywdzącej innych ludzi. Potem ulegamy manipulacji i czujemy ogromną wewnętrzną potrzebę wywołania cierpienia dla tej osoby, za to co zrobiła. Na koniec pozytywny bohater zabija wszystkich złych ludzi, a publika czuje zadowolenie, że dokonano zemsty, bo zły zasłużył na śmierć. Czasem czytamy w internecie o strasznym przestępstwie, jakie ktoś popełnił. Potem można przejść do sekcji komentarzy a co drugi komentarz mówi – „trzeba przywrócić karę śmierci”, „krzesło elektryczne”, „zrobiłbym mu to samo co on zrobił”. To niezwykłe ciśnienie, jakie ludzie czują w środku łączy się z prawem karmy. To ciśnienie wewnątrz dąży do wyrównania szkód, ale to cię właśnie trzyma w karmie. Dlatego oglądanie takich filmów nie pomaga, bo trzyma cię w kole karmy – nie uczą one wybaczania, a napędzają reaktywność wynikającą z nieświadomości. Dla nas ważne jest, że my już nie stanowimy części akcji i reakcji bo to jest definicja karmy. To się ciągnie czasem wiekami z pokolenia na pokolenie, w niektórych społecznościach od wieków. Ta sama skarga przekazywana z pokolenia na pokolenie, oni wszyscy są jak we śnie. Są nieświadomi, że są porywani przez kolektywną mentalną matrycę, którą odziedziczyli po rodzicach i przekazali na dzieci. I wszyscy cierpią coraz bardziej. W pewnym momencie dla niektórych ludzi w tej społeczności cierpienie staje się prawie nie do zniesienia, kiedy jest go za dużo zaczynają się zmieniać. Cierpienie kreowane przez nieświadomość paradoksalnie prowadzi ludzi do punktu obudzenia. Cierpienie powodowane przez ludzi w efekcie końcowym prowadzi do przebudzenia. Wszystko sprowadza się do twojego stanu świadomości i tego jak traktujesz ludzi wokół. To się rozprzestrzenia. Nawet to jak reagujesz na usłyszane wiadomości ma pewien wpływ, bo wszystkie ludzkie umysły są połączone na głębszym poziomie. To jak reagujesz dokłada się do ludzkiej nieświadomości, kiedy np. skomentujesz: „ten człowiek nie zasługuje na życie, powinien umrzeć w męczarniach”, stajesz się częścią tej samej karmy. Jeśli kiedyś to czyniłeś, proszę wybacz sobie, jeśli cieszyło cię czytanie takich komentarzy, również wybacz sobie.

Wybaczenie jest czymś, co robimy dla siebie, uwalniając się od ciężaru życia dla historii w głowie mówiącej o zdradzie, czy innej krzywdzie. Wtedy część naszej tożsamości mówi jestem zdradzonym, skrzywdzonym. Jest to bolesne, ale z drugiej strony kuszące. Wiara w historię tworzoną przez własny umysł jest strasznym ciężarem do dźwigania w sobie. Kiedy uwierzysz w tę historie którą stworzy twój umysł, tworzysz dużą dozę cierpienia, bo ta historia staje się częścią Ciebie, wpływając na to jak wyglądają twoje dalsze relacje z ludźmi. Musisz być bardzo ostrożny i uważać co robisz sobie kreując takie historie. Na poziomie konwencjonalnym posługiwania się językiem, te historie mogą być prawdziwe – ktoś naprawdę ciebie skrzywdził lub zdradził, ale na poziomie twojej duszy one prawdą nie są. Nauczycielka duchowa Byron Katie zaleca sprawdzanie każdej myśli generowanej przez twój umysł, czy jest ona prawdziwa, podważając ją, zadając sobie pytanie czy jesteś pewny? Czy to jest na pewno prawda? Przestajemy się wtedy identyfikować ze swoimi myślami. Przestajemy być w pułapce własnych myśli, świadomość uwalnia nas z tej pułapki. Kiedy przeredagujemy historię w naszej głowie nagle przestaje ona do nas przylegać i przestaje ona być częścią naszej tożsamości. Wtedy musimy wybaczyć krzywdzicielowi – jest to część procesu. Zrozumiemy, że dopóki nie podniesiemy poziomu swojej świadomości, nie nastąpi w niej zmiana, będziemy nadal postępować jak do tej pory.

Bardzo ważne jest też wybaczenie sobie. My również nie mamy co sobie wybaczyć, bo też działaliśmy zgodnie z naszym poziomem świadomości, byliśmy więźniami historii w swojej głowie i nie mogliśmy zachowywać się inaczej niż nasz poziom świadomości na to pozwalał. Nie miałeś szansy zachować się inaczej, będąc nadal w szponach swojego uwarunkowania. Tu nie ma nic do wybaczania -  wystarczy to zrozumieć. Cokolwiek zrobiłeś w przeszłości było wyrazem poziomu twojej ewolucji, a na poziomie kolektywnym było wyrazem tego na jakim poziomie ewolucji jest ludzkość. Kiedy jesteśmy nieświadomi to jest to porównywalne ze snem – czy trudno jest wybaczyć postaci ze snu? Wybaczmy sobie poprzez zrozumienie, że tak naprawdę nie ma co wybaczać. To samo dotyczy innych, kiedy nie chcemy dźwigać tego ciężaru. Cokolwiek ktoś nam zrobił, działał ze swojego poziomu nieświadomości, podobnie jak ty, kiedy zrobiłeś komuś coś, czego żałujesz.

Iza Kalinowska 

niedziela, 11 lipca 2021

Nasze duchowe supermoce

Nasze duchowe supermoce. Iza Kalinowska - blog


To co identyfikujemy jako nasze ja to nasza dusza, a nie ludzkie zwierzę. Jako Źródło doświadczające świat za pośrednictwem naszych wyśnionych postaci jesteśmy duszami. Jako dusze przebywające w ludzkich ciałach mamy dostęp do duchowych supermocy. Nanci Danison miała dostęp do tych supermocy będąc po drugiej stronie, ale również po powrocie do Ciała może do nich wracać. W jednej z ostatnich rozmów podzieliła się tą wiedzą, którą ja chciałabym podzielić się dalej.

Pierwsza supermoc to wielopoziomowa symultaniczna świadomość. Ta moc jest podstawą do sięgnięcia do pozostałych czterech supermocy. Doświadczyła jej będąc po drugiej stronie – była w stanie jakby zdystansować się od siebie i spojrzeć na siebie obiektywnie, ujrzeć całe swoje życie, wszystkie wzorce które nim sterują, przyczyny i skutki zachowań, była w stanie zrozumieć siebie o wiele lepiej z takiej perspektywy. W takim stanie mogła znowu się cofnąć widząc oba te poziomy świadomości jednocześnie. Wtedy jeszcze jaśniej była w stanie zrozumieć swoje życie. Na tym kolejny poziomie znowu była w stanie cofnąć się dalej i dalej, jednocześnie będąc świadomą wszystkich tych poziomów symultanicznie. Miała równocześnie każdy z tych poziomów świadomości i patrzyła na każdy z nich z zewnątrz, z innej perspektywy. Aby mieć dostęp do naszych supermocy wystarczy, że mamy dostęp do jednego kroku wstecz w naszym poziomie świadomości. Można do niego sięgnąć w medytacji. Ale nie medytacji prowadzonej, kiedy słucha się taśmy z instrukcjami czy muzyki. Chodzi o siedzenie w ciszy, całkowite opróżnienie swojego umysłu z myśli. Niweluje to wpływ ludzkiego zwierzęcia. Kiedy już oczyścimy umysł z całej treści, cofamy się o krok i rozpoczynamy obserwację. Po jakimś czasie pojawią się myśli, ale my będąc w roli obserwatora zauważamy, że jeśli to my obserwujemy myśl w swoim umyśle, to czyja to myśl? Jest to myśli ludzkiego zwierzęcia. Kiedy uda ci się oddzielić swój umysł, od umysłu ludzkiego zwierzęcia osiągasz dostęp do swoich pozostałych supermocy. Inny sposobem na uzyskanie perspektywy obserwatora, świadka jest zaangażowanie ciała w czynność, która wymaga ludzkiej koncentracji, ale nie wymaga koncentracji mentalnej. Czynności takie jak koszenie trawnika, branie prysznica, zmywanie czy bieganie na bieżni. To czynności przy których ciało musi zwrócić uwagę na to co robi, ale nie musi o tym myśleć. W takim stanie również możemy wycofać uwagę z umysłu człowieka i obserwować go jako dusza, którą jesteśmy.

Kiedy już jesteśmy obserwatorem mamy dostęp do naszej drugiej mocy, którą jest dostęp do wiedzy uniwersalnej. Wiedzą uniwersalną jest wszystko,  jest to cała wiedza Źródła. Będąc w trybie świadka możemy sobie zadać dowolne pytanie. Może to być pytanie duchowe, ale też zwykle pytanie z wiedzy praktycznej. W naszym umyśle nagle pojawia się informacja. Można odróżnić co jest wymysłem ludzkiego umysłu, a co przychodzi z wiedzy uniwersalnej. Wiedza uniwersalna przychodzi jako poczucie, że się wie, a nie jako odpowiedź. Właśnie po tym można rozpoznać, że wiadomość pochodzi z wiedzy uniwersalnej – po głębokim przekonaniu, że to wiesz i jest to prawdziwe. Jeśli masz wątpliwości, możesz być pewny, że to nie jest właściwa odpowiedź. To jak z intuicją, którą często nazywam wiedzą na skróty – otrzymujesz odpowiedz bez przejścia całego procesu myślowego do niej prowadzącego. Ponieważ tylko cześć naszej energii inwestujemy w ludzkie życie, naszym przewodnikiem może być pozostała część naszej istoty, która pozostała w świetle. Ona wie, co w tym życiu chcemy konkretnego osiągnąć, albo czy przyszliśmy tu tylko doświadczać ludzkiego życia.  Ale aby dostać się do tych informacji musimy przejść w tryb obserwatora. Będąc w tym stanie wystarczy zadać sobie pytanie. Pytanie czy w taki sposób możemy również poznać swoja przyszłość? Odpowiedź brzmi – tak i nie. Tak - bo czasem zdarza się zobaczyć pewne zdarzenia z przyszłości. Nie - ponieważ nie ma przyszłości wykłutej w kamieniu. To my manifestujemy ją chwila po chwili. Nasza przyszłość jest w naszych duchowych rękach.

Manifestacja rzeczywistości jest naszą trzecią duchowa mocą. Jest to moc której Źródło używa, aby kreować i podtrzymywać wszechświat, podobnie jak my możemy kreować i podtrzymywać nasza rzeczywistość. Jako dusze manifestujemy to, w co głęboko i prawdziwie wierzymy. Manifestujemy te same problemy czy rodzaje zdarzeń znowu i znowu, ponieważ manifestujemy nasze podświadome wierzenia. Zmiana tych głębokich przekonań zaowocuje zmianą utartej ścieżki, na której jesteśmy. Aby poprawić jakość życia możemy korzystać z naszej naturalnej zdolności do manifestacji rzeczywistości na dwa sposoby. Możemy zacząć manifestować świadomie, albo możemy „naprawić” naszą nieświadomą manifestację. Manifestację świadomą realizujmy właśnie przez wejście w tryb obserwatora. Wyrażamy będąc w nim intencję, a na planie fizycznym kierujemy uwagę na osiągnięcie swojego celu. Ale intencja nie może być wyrażona z poziomu ludzkiego zwierzęcia. Jeśli będzie wyrażona z tego poziomu, będzie to nieskuteczne, gdyż ludzkie zwierzę nie ma mocy manifestacji rzeczywistości, a jedynie nasza dusza ją ma. Ważniejszym elementem naszej mocy manifestacji jest naprawienie naszej nieświadomej manifestacji. Nasze przekonania zaczynamy budować już w łonie matki. Wchodzimy w embrion na różnym etapie jego rozwoju, słyszymy wszystko co zostało wokół nas wypowiedziane i kształtujemy się w oparciu o to co słyszymy. Nie mamy powodu by nie wierzyć w to co jest mówione, ani zdolności rozróżnienia co jest żartem, a co jest prawdą. Nie mamy możliwości poznać czy ktoś ma rację czy nie, czy jest szalony czy racjonalny. Wierzymy we wszystko co usłyszymy w łonie matki, jako noworodek i potem małe dziecko i na podstawie takich informacji kształtujemy swoje przekonania. Dusza absorbuje te informacje i manifestuje życie, które do nich pasuje. Ale te wierzenia możemy zmienić. I co najważniejsze zmieniając te przekonania zmienimy swoje życie, bo zaczniemy manifestować na bazie zdrowszych wierzeń i przekonań. Przekonania możemy zmienić uczestnicząc w terapii, sesjach coachingu czy poprzez rozmowę z mądrymi przyjaciółmi. Z kimkolwiek, kto pozwoli nam zobaczyć, że nasze przekonania są błędne.

Kolejną mocą jaką mamy jest moc uzdrawiania. Najskuteczniejszymi metodami uzdrawiania są metody uzdrawiania energią. W tym celu też możemy wykorzystywać naszą moc manifestacji. Uzdrawianie energetyczne jest najskuteczniejsze, dlatego że wszyscy jesteśmy energią. Wprowadzenie energii i dodanie do tego uwagi i intencji, zarówno uzdrowiciela jak i uzdrawianego, powoduje manifestację uzdrowienia. Intencja jest oczywista, a za elementy kierowania uwagi mogą służyć różne gesty, czy inne działania wykonywane przez uzdrowiciela wokół uzdrawianego. Możemy też poprosić wszystkich, którzy nas kochają i są po drugiej stronie, aby użyczyli na energii potrzebnej do uzdrowienia. Możemy też uzdrowić się sami, korzystając ze świadomej manifestacji. Częścią kierowania uwagi w takim przypadku mogą być działania na planie fizycznym zgodne z klasyczną medycyną – to też sygnał dla wszechświata, że robimy co w naszej mocy, by poprawić nasze zdrowie.

Ostatnią mocą jest możliwość doświadczania miłości bezwarunkowej będąc nadal w ciele. Ludzkie zwierzęta nie mają bezwarunkowej miłości. Miłość zwierzęca jest zawsze warunkowa, bazuje na linii krwi, atrakcyjności fizycznej, wdzięczności za to, co ktoś dla nas zrobił. Jest zależna od sytuacji. Bezwarunkowa miłość jest akceptacją bez osądzania drugiej osoby, istoty, duszy, człowieka za to czym jest, a nie za to, co może dla ciebie zrobić, czy w jakiej relacji z tobą jest. Wszyscy jesteśmy Źródłem, wszyscy jesteśmy jednością, wszyscy jesteśmy cząstką siebie nawzajem. Wiele osób myli bezwarunkową miłość z akceptacją nadużyć. Musimy bezwarunkowo kochać siebie samych tak samo jak innych, a to znaczy, że nie możemy być podnóżkiem dla kogoś innego. Nie musimy pozwalać innym popychać nas, wykorzystywać nas fizycznie, mentalnie czy emocjonalnie. Możemy się im przeciwstawić – to też jest bezwarunkowa miłość. Bezwarunkowa miłość to działanie z korzyścią dla jak największej liczby dusz. Czasem nie ma doskonałego rozwiązania by uszczęśliwić wszystkich, więc należy działać dla dobra większości z nich i nadal jest to miłość bezwarunkowa. Albo można zrobić to, co jest  najkorzystniejsze dla większości, nawet jeśli my w tej większości nie jesteśmy. Możemy doświadczać bezwarunkowej miłości na dwa sposoby – otrzymując ją, ale również dając ją innym. W czasie naszej inkarnacji prawdopodobnie będziemy mieć więcej okazji, by ją dawać niż otrzymywać. Ale możemy też poprosić tych wszystkich po drugiej stronie, którzy nas kochają, by nam ją dali, aby przytulili nas duchowo, możemy poprosić o to czego potrzebujemy i to otrzymać.

Myślę, że warto zacząć świadomie korzystać ze swoich supermocy, a co za tym idzie przenieść identyfikację siebie jako istoty bardziej na swoją duszę, niż na ludzkie zwierzę, którym chwilowo jesteśmy. 

Iza Kalinowska

piątek, 9 lipca 2021

Śnijmy świadomie

Śnijmy świadomie. Iza Kalinowska - blog

Dla osób, które nie spotkały się z poniższym terminem, czy zjawiskiem na wstępie zacytuję z Wikipedii definicję:

„Świadomy sen (ang. lucid dream, w skrócie LD) – sen, w którym śniący zdaje sobie sprawę, że śni. Dlatego klarowność myślenia, dostęp do wspomnień z jawy oraz świadomy wpływ na treść snu mogą być kontrolowane (aczkolwiek na różne sposoby – zależy to od poziomu zaawansowania osoby śniącej). Świadome sny mogą być wykorzystane w zwalczaniu koszmarów, jako narzędzie poznania swojej jaźni albo też dla rozrywki. W snach, gdzie śniący posiada odpowiednio wysoki poziom kontroli nad treścią marzenia sennego, można zrealizować każde swoje pragnienie. Spontaniczne i chwilowe uzyskanie stanu świadomego snu może nastąpić bez żadnych wstępnych warunków. Świadomego śnienia można się nauczyć. Dzięki specjalnym technikom śniąca osoba może zorientować się, iż otaczająca ją rzeczywistość jest wyimaginowana. Towarzyszy temu zazwyczaj niezwykły szok (niegroźny), który przeważnie prowadzi do ocknięcia się lub tzw. fałszywego przebudzenia.”

Jest to bardzo ciekawe zjawisko, ale nie nim chciałam się dziś zająć – to co mnie zainspirowało to analogia zaprezentowana na jednej z nauk przez Ruperta Spira. Jest to dla mnie rozwinięcie analogii gracza i gry komputerowej, ale dające lepsze zrozumienie, jak możemy zmienić swoją perspektywę, żyjąc tu i teraz. Wskazuje na możliwość dostępu do tego, co nazywam perspektywą duszy, już za obecnego życia. Nanci Danison też często używała analogii do snu, powtarzała, że my wszyscy jesteśmy postaciami które śni Źródło. Dlatego wszystko co stworzone i niestworzone (wieczne) istnieje w jednym umyśle – umyśle Źródła. Ale po kolei…..

Kiedy w nocy zasypiamy zapominamy, że jesteśmy osobą która śni, tworzymy świat snu w naszym umyśle. Kiedy Maria zasypia w swoim domu śni się jej, że jest Anną na ulicach Paryża. Aby móc odbierać ulice Paryża jako realne musimy stać się Anną w naszym śnie, osobą z której perspektywy ten świat istnieje. Osobą która śni jest Maria, osobą we śnie jest Anna, tymi imionami będą się posługiwać w dalszej części analogii. Anna jest aktywnością umysłu Marii, a nie istotą w umyśle Marii. Ale ta aktywność jest niezbędna aby poznać ulice Paryża, ponieważ Maria ze swojego poziomu nie ma dostępu bezpośrednio do takiej perspektywy. Musi poznać ulice Paryża poprzez ciało Anny. To się dzieje z każdym z nas kiedy zasypiamy. Kiedy śnimy nie doświadczamy świata snu bezpośrednio, zawsze dzieje się to z perspektywy postaci, która jest we śnie. Nie mając dostępu do perspektywy postaci ze snu, nie bylibyśmy w stanie doświadczać wyśnionego świata. Jako aktywność umysłu, będąc agentem świadomości Marii we śnie, Anna nie stanowi problemu, jest konieczna by odbierać ten świat. Problem zaczyna się dopiero, kiedy Anna zapomni, że jest aktywnością umysłu Marii i wydaje jej się, że jest niezależnym istnieniem, istotą kruchą, wrażliwą i niekompletną. Wtedy Anna robi wszystko by chronić tą kruchą niezależną istotę lub by gromadzić rzeczy, które ją dopełnią jako istotę. Zatem Anna jako istota jest problemem, spędza całe życie broniąc siebie i spełniając, zapełniając wewnętrzna pustkę. Ale jako aktywność umysłu Marii nie jest problemem, jest wręcz niezbędna. Anna tak naprawdę nie istnieje jako osobna istota, cały sen jest w umyśle Marii. Maria tworzy Annę w swoim umyśle, ale gubi się w swojej własnej kreacji, zaczyna wierzyć, że jest Anną jako osobną istotą. Co Maria może zrobić? Może spróbować nauczyć się śnić świadomie. Może nauczyć się śnić bez zapominania, że jest Marią.

Nie próbujmy zmienić sytuacji, zamanifestowane ulice Paryża nie mogły by istnieć bez obecności Anny, jest ona niezbędna by odbierać świat snu. My wszyscy jesteśmy Annami w umyśle Marii – nieskończonej świadomości Źródła. My wszyscy jesteśmy agentami, poprzez których nieskończona świadomość odbiera świat. Używając języka religii – jesteśmy oczami Boga, oczami przez które Bóg odbiera świat. Choć nawet jako dusze w fazie inkarnacji często nie mamy świadomości, że jako duchowe istoty istniejemy tylko w umyśle Źródła to zawsze czujemy, że jesteśmy połączeni, że wszystko jest częścią większej całości. Jest to kolejny poziom percepcji, odpowiadający tej samej analogii. Dlatego potraktowanie Marii jako naszej istoty duchowej też jest wystarczające, aby poprawić jakość naszego życia tu.

Kiedy zapominamy, że jesteśmy aktywnością jednego umysłu i wydaje nam się, że jesteśmy oddzielnymi istotami, zaczyna to być problem, bo wydaje nam się, że jesteśmy kruchymi niekompletnymi istotami. Zapominając o naszej naturze zapominamy też o szczęściu i spokoju nieodłącznym dla naszej prawdziwej natury i staje się to przyczyną cierpienia, a co za tym idzie, też źródłem zła na świecie. Gdybyśmy mieli świadomość, że nie jesteśmy oddzielnymi postaciami, a jedynie aktywnością umysłu Źródła nie mogłoby też istnieć cierpienie. Cierpienie wynika z oporu przeciw temu co w naszej percepcji nas spotyka. Mając świadomość, że to jedynie aktywność umysłu, nie opieralibyśmy się temu co się wydarza, zatem nie mogłoby też istnieć cierpienie. Tak jak napisałam w poprzednim artykule – to nie wydarzenia jakie nas spotykają powodują cierpienie, a znaczenie jakie im nadajemy. Czy odgrywając postać w przedstawieniu teatralnym, którą spotkało cos złego czujemy jej cierpienie? Czy może świadomość tego, że to tylko postać w sztuce nie powoduje, że nie nadajemy temu wydarzeniu takiego znaczenia?

Samo uwierzenie w to, że jesteśmy tylko postaciami w umyśle zniweluje trochę cierpienie, ale nie będzie to trwałe. Trwała może być jedynie prawdziwa świadomość naszej natury, przesunięcie środa ciężkości naszego postrzegania świata z Anny na Marię. Maria musi nauczyć się śnić świadomie, czego sobie i wszystkim życzę.

Iza Kalinowska

wtorek, 6 lipca 2021

Parę słów o naszym umyśle

Parę słów o naszym umyśle. Iza Kalinowska - blog

W moim rozumieniu to co Eckhart Tolle nazywa ego, umysłem, formą odpowiada temu co Nanci  Danison nazywa ludzkim zwierzęciem. Ludzkie zwierzę, czyli to co zamanifestowane, a nie to co nieprzejawione czyli część Źródła, Istota Światła. Przyszliśmy tu z amnezją co do swojej prawdziwej natury dlatego wydaje nam się, że ludzkie zwierzę to jedyne czym jesteśmy. Nie mamy bezpośredniego, doświadczalnego dostępu do swojej duchowej części, choć tak naprawdę moglibyśmy mieć. Przynajmniej niewielu z nas ma. Ponieważ nasza istota wymyka się konceptualnemu zrozumieniu, łatwiej jest powiedzieć czym nie jest, niż czym jest. Rupert Spira używa ciekawej analogii porównując to co nazywam duszą do ekranu a formę do wyświetlanego na niej filmu. Film nie istnieje bez ekranu, ale ekran nie jest jego częścią, jest tłem na którym dzieje się film. Po zakończeniu filmu ekran trwa dalej i można wyświetlić na nim kolejny film.

Dlaczego świadomość identyfikacji z formą jest tak ważna? Identyfikacja z formą odpowiada za większość, jak nie za wszystkie problemy w naszym życiu. Jak mówią buddyści jest źródłem cierpienia. Ponieważ nie zdajemy sobie sprawy, że nie jesteśmy naszym umysłem, wydaje nam się, że jesteśmy tylko swoimi myślami. Identyfikujemy się z nimi całkowicie. Myślę, więc jestem. Wydaje nam się, że kiedy przestaniemy myśleć, przestaniemy istnieć. Pamiętam wspomnienia Jill Bolte Taylor, która straciła funkcjonowanie lewej półkuli mózgu, a co za tym idzie zdolność używania języka, w wyniku udaru. Pięknie opowiada o tym, jak zmieniła się jej percepcja rzeczywistości. Zatraciła poczucie granic, gdzie kończy się ona a zaczyna świat zewnętrzny. Była olbrzymia, była wszędzie. Nie rozumiała świata wokół, ale czuła energię ludzi. Czuła kto jest dobrem, kto ma do niej szacunek, a kto traktuje ją jakby jej w ciele nie było, albo była dzieckiem. Nie wiedziała kim jest jej matka, ale czuła jej miłość. 

Naszą prawdziwą naturą jest duchowa istota, będąca świadkiem tego wszystkiego co się w nas i wokół dzieje. Umysł nami steruje, a my zupełnie nie mamy o tym pojęcia, dopóki nie zaczniemy go obserwować. Umysł ludzki ma wiele cech wspólnych, które powodują naszą reaktywność. Chciałabym przejrzeć po krótce jakie to są cechy.

Pierwszą cechą jest to, że prowadzimy wieczny wewnętrzny dialog bądź monolog. Niektórzy są w niego zaangażowani do tego stopnia, że nawet idąc ulicą mówią sami do siebie. Ludzie zwracają na to uwagę i myślą czasem, że to szaleństwo. Nie zdają sobie nawet sprawy, że sami robią to samo, ale po cichu. Aby usłyszeć nasz wewnętrzny monolog trzeba skierować świadomie na niego uwagę – jest on tak mimowolny, że najczęściej nie mamy nawet pojęcia, ze nie potrafimy przestać myśleć. Nasze myśli z kolei są źródłem naszych emocji – te są łatwiejsze do zidentyfikowania, bo odczuwamy je fizycznie w ciele. Ale bardzo często nie mamy świadomości czemu czujemy się przygnębieni, albo czemu czujemy lęk. Kiedy zaczynamy się wsłuchiwać okazuje się, że nasz umysł nas krytykuje – całkiem nawykowo, powtarzając słowa które np. często słyszeliśmy w dzieciństwie. Ale nie wsłuchując się w niego czujemy tyko przygnębienie, nie rozumiejąc skąd pochodzi. Możemy też czuć wieczną złość, która wynika z powtarzanej jak mantra historii jak niesprawiedliwie zostaliśmy potraktowani… miesiąc wcześniej, albo w dzieciństwie. I tu przechodzimy do kolejnej cechy naszego ego. Nasz umysł wiecznie żyje w przeszłości albo przyszłości a przegapia jedyną prawdziwą chwilę jak jest – tu i teraz. Przeszłość i przyszłość nie istnieje realnie, jest tylko konceptem w naszej głowie. Nie możesz znaleźć się w przeszłości, możesz jedynie odtworzyć ją na ekranie umysłu. Podobnie nie możesz znaleźć się w przyszłości, możesz sobie ją jedynie wyobrazić. Kiedy przeszłość miała miejsce, albo przyszłość zaistnieje, będzie to tu i teraz. Tylko bieżący moment istnieje realnie. Natomiast my całkowicie go przegapiamy zanurzeni w swoich myślach o przeszłości, którą rozpamiętujemy albo przyszłości którą sobie wyobrażamy. Żyjemy często nieobecni. O ile przeszłość już się wydarzyła więc ma określony kształt o tyle przyszłość dopiero przed nami, zatem często się o nią martwimy. Zmartwienie jest odzwierciedleniem lęku, który generujemy wyobrażając sobie przyszłość w złych barwach. Jest niepotrzebne bo opiera się na nieistniejących przesłankach – na projekcji w naszej głowie. Generujemy lęk dotyczący wydarzeń, które się nie wydarzyły i mogą się w ogóle nie zdarzyć. Życie może się potoczyć zupełnie inaczej. Ale nasz lęk jest tak realny, jakby te zdarzenia naprawdę miały miejsce tu i teraz. Podobnie, kiedy wracamy do zdarzeń z przeszłości umysł wywołuje w ciele emocje takie, jakby to zdarzenie miało miejsce tu i teraz. Odtwarzamy nieprzyjemną sytuację raz za razem. Nie potrafimy odpuścić pewnych spraw i iść dalej. Jest to dla umysłu bardzo typowe. Jak mawia Tolle – to szalone, ale normalne. Mimo że są to tylko nasze myśli, zupełnie nieświadome, kiedy się w nie nie wsłuchujemy, to mają na nas ogromy wpływ. Nasze życie w przeszłości i przyszłości powoduje, że czujemy się źle pomimo że tu i teraz nie dzieje się nic, co byłoby przyczyna takiego stanu. Siedzimy na kanapie a nasze ciało przeżywa emocje kłótni, która miała miejsce wczoraj albo niepowodzenia na egzaminie, który ma się odbyć jutro. 

Przejdę do konceptu, który Tolle nazwał ciałem bolesnym. To kolejny element wspólny dla wszystkich. Na potrzeby rozważań załóżmy, że w naszym ciele istnieje niezależna istota która żywi się bólem. Ból i negatywne emocje to jego siła napędowa, z niego czerpie energię. Może to być jej ból, ale również dąży do wywołania bólu w innych. Kiedy wywołuje u innej istoty reakcję emocjonalną, karmi się nią, jak i emocjami, które wywołała u swojego żywiciela. Bez pożywienia nie może istnieć. Dlatego raz za razem budzi się i domaga karmienia. Wystarczy, że przypomnimy sobie nieprzyjemne wydarzenie sprzed tygodnia, miesiąca, roku i już nasze emocje są takie jak miały miejsce wtedy. Czując je wywołujemy kłótnie z bliska osobą, by je jeszcze spotęgować. Ciało bolesne karmi się i wiecznie chce więcej. Taka energia jest typowa dla ludzkiego umysłu. Bardzo często powracamy do przykrych wydarzeń, lub martwimy się o przyszłość i to budzi nasze ciało bolesne, które przejmuje nad nami kontrolę. Oczywiście nie jest osobną autonomiczną istotą, ale zachowujemy się tak jakby było to od nas niezależne. I dopóki nie mamy świadomości faktycznie nie jest. Wszystko co nieuświadomione kontroluje nasze życie, jesteśmy jak marionetki sterowane naszym umysłem. Ciało bolesne ma duży pęd, więc nie łatwo je wyhamować kiedy się rozpędzi. A potrafi się rozpędzić po jednej myśli, czy słowie wywołującym wspomnienia. U osób relatywnie szczęśliwych może być uśpione przez 90% czasu i budzić się tylko czasami, u osób bardzo nieszczęśliwych może być aktywne blisko 100% czasu.   

Kolejnym wspólnym elementem jest poczucie nieusatysfakcjonowania. Umysł musi wiecznie gonić, wiecznie zdobywać, wiecznie osiągać. Robi to by odwrócić uwagę od naszego wewnętrznego bólu. Kiedy osiągniemy już swój cel, czujemy satysfakcję. Przez dwa tygodnie, czy dwa dni. Po tym czasie zaczynamy odczuwać ponownie pustkę i niepokój, wewnętrzne ssanie, które wypełniamy pogonią za następnym osiągnięciem. I jest to wieczna pogoń. Umysł nie może spocząć na laurach. Wydaje mu się, że kiedy osiągnie swój cel  będzie kompletny. I tak jest, ale tylko na chwilę. Nie jest to trwałe uczucie.

Umysł nie zdaje sobie też sprawy, że to nie zdarzenia, które nas spotykają powodują nasze cierpienie, a znaczenie jakie im nadajemy. To że stoisz w korku nie musi być powodem irytacji. Ty będziesz z tego powodu zdenerwowany a inny ucieszy się, że może w tym czasie wysłuchać audiobooka. Albo jeszcze lepiej być po prostu tu i teraz i obserwować świat. Stojąc w korku czujesz irytację, bo wydaje ci się, że marnujesz czas. A przecież gdybyś nie stał w korku czy kolejce, stałbyś gdzie indziej.

Kolejną wspólną cecha jest identyfikacja ze swoimi poglądami. Bronimy sowich poglądów jakbyśmy bronili własnego życia. Budzą się w nas emocje jakby to ktoś nas negował, a nie tylko nasze spojrzenie na pewne sprawy. A przecież każdy może mieć inne spojrzenie i to, że ma inne poglądy nie znaczy, że neguje to kim jesteśmy. Dlatego dyskusje o polityce czy religii potrafią bardzo podgrzać atmosferę. 

Ciało bolesne, poczucie braku kompletności ma swoje źródło w iluzji bycia oddzielonym. Czujemy wewnętrzną tęsknotę za naszym naturalnym stanem połącznia ze źródłem, który pamiętamy jak przez mgłę. Czujemy ból rozdzielenia choć tak naprawdę wszyscy jesteśmy jednością. Ta iluzja rozdzielenia na którą się zdecydowaliśmy przychodząc tu, może zostać rozwiana. W każdym z nas jest wewnętrzny wymiar, który czuje tą jedność, ale jest przez nas zapomniany i pozostaje jedynie tęsknota za tym stanem i cierpienie związane z jego brakiem. Ale można go świadomie odkryć będąc tu, na Ziemi. Nie musimy czekać na śmierć by ponownie poczuć połączenie ze Źródłem i całym istnieniem. Kluczem jest świadomość, bycie obserwatorem swojego umysłu i jego poczynań. Obserwacja emocji w ciele. Prostym sposobem by przestać choć na chwilę myśleć jest skierowanie uwagi na swoje ciało wewnętrzne. Poczucie energii w dłoniach, stopach, w całym ciele. Kiedy kierujesz tam uwagę, czujesz jakby mrowienie, czujesz obecność. Kierując uwagę na swoje wewnętrzne ciało nie możemy jednocześnie myśleć. Innym sposobem na odzyskanie tego duchowego wymiaru jest medytacja, która nie jest niczym więcej niż obserwacja własnego umysłu. Są też pewnie inne sposoby by poczuć ten wymiar w sobie, stać się choć na chwile ekranem na którym wyświetlane jest nasze życie. Okazją do tego są aktywności które angażują ciało, ale nie wymagają dużego zaangażowania umysłu, jak bieganie, zmywanie czy odkurzanie. Dla mnie najważniejsza jest świadomość i obserwacja siebie bez oceniania. Obserwowanie co się w naszym umyśle i ciele dzieje powoduje, że przestajemy być reaktywni, przestajemy być miotani emocjami, które sami w sobie generujemy niekontrolowanymi myślami.

Iza Kalinowska

 


czwartek, 1 lipca 2021

Czym jest, a czym nie jest bezwarunkowa miłość?

Czym jest, a czym nie jest bezwarunkowa miłość? Iza Kalinowska - blog

Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, zainspirowana przekazem Nanci Danison otrzymanym z wiedzy uniwersalnej.

Przyszliśmy na ten świat pełni bezwarunkowej miłości. Jednak nasi rodzice nas jej oduczyli, robiąc to w najlepszych intencjach. Rodzice mają obowiązek przygotować swoje dzieci do życia w nieprzyjaznym świecie, jaki zamanifestowali wraz z innymi. Ludzki strach spycha bezwarunkową miłość na dalszy plan. Osobowość ludzkiego zwierzęcia zaczyna triumfować nad jego duszą, czego rezultatem jest nasze społeczeństwo oparte na strachu, które odsuwa na bok bezwarunkową miłość. Wiele z tego, czego nasi rodzice nauczyli nas o miłości, jest przekazane zupełnie na odwrót. To, co przekazali swoimi słowami, mogło być prawdą, ale czyny przemawiają głośniej niż słowa. Działania naszych rodziców nauczyły nas ludzkiej wersji miłości, która objawia się zaborczością, zazdrością, kontrolą i poczuciem braku. Istoty Światła którymi naprawdę jesteśmy nie są zdolne do odczuwania strachu. Naszym wrodzonym charakterem jest cieszenie się bezwarunkową miłością przez całą wieczność. Ale przychodzimy tu z amnezją co do naszej prawdziwej natury, więc przyjmujemy za prawdziwe i jedyne takie rodzaje miłości, które widzimy na tym świecie.

Dzięki wysiłkom naszych rodziców nauczyliśmy się, że na miłość trzeba zapracować. Zniknęła bezwarunkowa miłość istnienia Świetlistej Istoty, którą  zastąpiliśmy wiarą, że jesteśmy kochani tylko wtedy, gdy nasze zachowanie jest akceptowalne dla naszych rodziców. Kiedy uczymy dzieci, że miłość wiąże się z dobrym zachowaniem, uczą się, że miłość i strach idą w parze. Towarzyszy nam strach przed utratą miłości rodziców, ponieważ złe zachowanie na pewno nam się przydarzy. Strach, że jesteśmy nie do przyjęcia tacy, jacy naprawdę jesteśmy niszczy nas. Miłość bezwarunkowa dosłownie oznacza miłość, która nie jest uzależniona od naszego zachowania zgodnie z życzeniem innych. To miłość do tego, kim jesteśmy, a nie do tego, co robimy. Nie ma żadnych zobowiązań. Bezwarunkowa miłość nie dąży do posiadania lub zmiany nas. Nie dąży do oceniania lub podtrzymywania jakichkolwiek oczekiwań. Prosi, abyśmy kochali ludzi, wszystkich ludzi, wszystkich pochodzących z tego samego Źródła. Odkryjemy podczas naszego przeglądu życia po śmierci, że bezwarunkowa miłość obejmuje całkowitą akceptację pomimo zachowania. Bezwarunkowa miłość jest naszą wrodzoną naturą o której zapomnieliśmy. Musimy oddzielić pojęcie „zasługiwania” od pojęcia miłości. Ludzie wierzą, że ich zachowania są odzwierciedleniem tego, kim są, a krytyka zachowania stanowi ich  odrzucenie. Zachowanie to tylko wybór i nie jest tożsame z osobą. Można je zmienić, nawet jeśli stało się nawykiem. Zawsze można dokonać innego wyboru. Określone zachowanie, a nie osoba, może być nie do zaakceptowania w danych okolicznościach, dlatego należy rozwiązać problem, ale nie można tego wiązać z miłością lub jej brakiem. To ważne szczególnie w przypadku dzieci, które uczą się od nas świata, ale nie tylko.

Trening w dzieciństwie uczy nas również utożsamiania miłości z kontrolą. Jak często słyszeliśmy w różnych formach: „Gdybyś mnie kochał, zrobiłbyś to, co mówię”? Obserwujemy, jak nasi rodzice i członkowie rodziny manipulują sobą w ten sposób i przyjmujemy to jako nasz wzór miłości. Nie możemy kontrolować życia innych, próbując zapewnić sobie ich miłość. Kontrola wynika ze strachu, że stracimy miłość. Obawiamy się, że zostaniemy sami. Prawdziwa miłość jest otwarta, szczera, nieograniczona i niekontrolowana. Jeśli czujesz potrzebę manipulowania kimś, aby zrobił to, co chcesz, nie kochasz go, kochasz to, co zrobi dla ciebie lub co myślisz, że zrobi dla ciebie. Wracasz do tego, by ktoś zasłużył na naszą miłość. Nie zmuszajmy innych, by zarabiali na nią manipulując ich emocjami, aby kontrolować ich zachowanie.

W miłości nie ma też miejsca na zaborczość. Nie możemy posiadać drugiej osoby w żadnej formie. W naszym naturalnym stanie jako Istoty Światła mamy zdolność dosłownego łączenia się z tymi, których kochamy. Ale to nie jest posiadanie, ponieważ honoruje wartość i równość drugiej istoty. Jako Istoty Światła wiemy, że nic nie może być naprawdę w naszym posiadaniu, a już najmniej inny przedstawiciel samoświadomości Źródła. Wszystko jest połączone w jedną ogromną sieć pola Energii - Źródła. Jedynie iluzja odrębności, jaką znosi dusza cierpiąca na amnezję, pozwala nam myśleć, że posiadamy cokolwiek, łącznie z naszą własną indywidualnością. Niejasno pamiętamy intymność bycia połączonym ze Źródłem, z czasu zanim byliśmy związani z Ziemią, dlatego wszyscy intuicyjnie poszukujemy spełnienia poprzez relacje z innymi. Ale ludzkie doświadczenie dotyczy odrębności. Jesteśmy tu właśnie po to, by tego doświadczyć. Zaborczość opiera się na strachu ludzkiego zwierzęcia. Co więcej, oznacza  głęboko zakorzenione przekonanie, że inna osoba może być posiadana i kontrolowana jak dobra materialne. Oznacza przekonanie, że mamy prawo kierować uczuciami innych do siebie, ponieważ tego chcemy. To egocentryzm, czyli kolejna cecha ludzkiego zwierzęca. Nic nie wskazuje bardziej na brak miłości do tego, kim jest dana osoba, niż zaborczość, ponieważ całkowicie neguje uznanie istnienia drugiego jako samoświadomej istoty. Bezwarunkowa miłość z definicji może istnieć tylko pomiędzy równymi sobie. To miłość dana komuś, kto jest akceptowany takim, jaki jest. Miłość nie jest uwarunkowana przyjęciem przez ukochanego służebnej pozycji, niższego statusu, ponieważ ten rodzaj związku ma na celu sztuczne schlebianie ludzkiemu ego osoby na pozycji wyższej. Pokolenia za pokoleniami ludzkiej historii kobiet podporządkowanych męskiej dominacji to zachowania zwierzęce oparte na modelu samca alfa.

Jeśli bezwarunkowa miłość jest miłością do tego, kim jesteśmy, a nie do tego, co robimy, to jak mamy wybrać kogo kochać? Nie musimy wybierać - takie jest znaczenie słowa bezwarunkowa. Bezwarunkowa miłość oznacza, że kochasz ​​nie tylko ludzi, którzy mają skórę tego samego koloru co twoja. Nie kochasz tylko tych, którzy wyznają tę samą religię, co ty. Nie kochasz tylko swojej rodziny, ponieważ dzielisz z nią DNA. Nie kochasz tylko Polaków, bo mieszkasz w Polsce. Bezwarunkowa miłość jest uniwersalna. Oznacza kochanie drugiego ludzkiego zwierzęcia czy innych zwierząt tylko dlatego, że jest ono energią, świadomością Źródła. Kochanie wszystkiego w stworzeniu po prostu dlatego, że, tak jak ty, jest manifestacją Źródła.

Miłość jest dla wszystkich - wybór relacji może być zarezerwowany dla nielicznych. Ty wybierasz, czy ktoś, kogo spotykasz, będzie odpowiedni do związku. To są wybory relacji i wszyscy mają towarzyszące im uczucia, ale nie powinien to być wybór kogo kochać z wyłączeniem wszystkich innych. Ludzie mają miłość i wybór tak pomieszane ze sobą, że przypisali do miłości hierarchię opartą na stopniu fizycznej bliskości związku. Miłość rodzic-dziecko jest najwyższa w hierarchii, potem przychodzi miłość do rodziny, potem miłość małżeńska. Przyjaźń jest zwykle ostatnia, ponieważ na ogół nie ma fizycznej bliskości. Miłość oparta na biologii jest wynikiem ludzkich instynktów przetrwania zwierząt. Związek, a zatem miłość, która utrwala gatunek, ma wyższy priorytet. Dominacja ludzkiej osobowości zwierzęcej w naszym świecie wpłynęła na nasze doświadczanie miłości i sprawiła, że ​​wierzymy, że powinniśmy kochać tylko tych, z którymi łączy nas zwierzęca więź. To jest instynkt, nie miłość. Miłość nie jest czymś, co znajdujesz, jest czymś, czym jesteś. Naszą prawdziwą naturą Istoty Światła jest bycie przez cały czas pełnym miłości. W rzeczywistości im więcej jej rozdajemy, tym bardziej ją czujemy, ponieważ otwieramy się na uniwersalny przepływ miłości ze Źródła. Wiele osób po NDE tęskni za bezwarunkową miłością, jaką tam poczuła i szuka jej tu na Ziemi. Dostają jedną dobrą radę: chcesz poczuć miłość bezwarunkową – zacznij ją dawać!

Zarówno ciało, jak i dusza kojarzą ludzkie doświadczenie miłości z bólem. Doświadczamy go jako ból straty, opłakiwanie śmierci bliskiej osoby, rozczarowanie, że związek nie przetrwał, boli współczucie dla zranionego potomstwa. Ból miłości wypływa z troski o to, co dzieje się z naszymi bliskimi i nami samymi. W ludzkiej naturze leży troska o wydarzenia tego świata i ich wpływ na nasze emocje. Ból miłości jest jednym z wielu powodów, dla których Istoty Światła decydują się przyjąć ludzkie życie, ponieważ jest to aspekt życia bardziej pouczający, a zatem zorientowany na rozwój, niż jakikolwiek inny. Ból emocjonalny przyciąga naszą uwagę i zmusza nas do przeanalizowania naszych wyborów dotyczących zachowania, dając nam mini-zapowiedź ostatecznego przeglądu naszego życia. Przypomina nam, że pomimo lęków jesteśmy zdolni do miłości. Bezwarunkowa miłość w Świetle nie niesie za sobą ciężaru bólu, ponieważ nie przejmujemy się już ludzkimi wydarzeniami. Strach generuje zarówno troskę, jak i kontrolę, dwie wspólne cechy ludzkiej miłości. Boimy się miłości z powodu jej konsekwencji. Manipulujemy, sprawiamy, żeby inni zasłużyli na naszą miłość i działamy zaborczo w stosunku do bliskich, ponieważ projektujemy nasz wewnętrzny strach na zewnątrz.

Miłość dwojga ludzi to najbliższe odczucie połączenia ze Źródłem, jakie mamy będąc w ciele. Powinna być okazją dla dwóch dusz do dzielenia się tym wszystkim, czym są ze sobą, tak jak ma to miejsce, gdy łączą się dwie Istoty Światła. Ten rodzaj intymności wymaga całkowitego zaufania – zaufania, które pochodzi tylko z intymnej wiedzy i świadomości prawdziwej natury drugiej osoby. Nie jest naszym zadaniem osądzać drugiego, a jedynie decydować, czy jest on osobą, z którą pragniemy nawiązać relację. Poznanie naszej prawdziwej natury, natury Istoty Światła, pomoże nam bez strachu pokochać wszechświat i wszystkich w nim. Zaczniemy rozumieć, że wszyscy jesteśmy tutaj, aby ewoluować, rosnąć we własnym tempie i uczyć się na podstawie własnych wyborów. Nie krępujemy się kochać piękno kwitnących polnych kwiatów, zapierających dech w piersiach zachodów słońca czy cudownych w swojej świeżości czap śnieżnych, ponieważ nie boimy się, że nas skrzywdzą. W ten sam sposób możemy być wolni, by naprawdę kochać Źródło i całe jego stworzenie.

Iza Kalinowska